ADAMEK KONTRA GRANT

Gdzie dzisiaj są tacy bokserzy jak Cassius Clay?

Nie spałem prawie całą noc, oglądając galę boksu zawodowego i czekając na walkę Tomasza Adamka z Michaelem Grantem. Szkoda było mojego snu, bo ci bokserzy wagi ciężkiej zafundowali kibicom mierne widowisko. Ogromny Grant zachowywał się jakby nie potrafił myśleć, bezwolnie podążając za Polakiem, a ten z kolei prezentował boks gorszy od dawnej polskiej ligi pięściarskiej. Adamek zapowiada, że będzie dalej trenował i powalczy z Ukraińcem Kliczką o tytuł mistrza świata. Nawet gdyby mu się to udało, to po co Polakom taki wymęczony mistrz, reprezentujący tak marny poziom. Zero finezji i sprytu, nie mówiąc już o wściekłości, która powinna pojawiać się po takich ciosach, jak ów prawy, który prawie powalił naszego zawodnika na deski. Obaj panowie kąsali się lekko, łazili za sobą i czasem komicznie padali na siebie. Więcej ikry mieli moi młodzieńczy przeciwnicy, z którymi walczyłem na ringu Zawiszy, więcej myślenia strategicznego zobaczyć można, gdy biją się dwaj chuligani. Nie mogłem się pozbyć wrażenia, że ta walka – tak jak wcześniej pojedynek Adamka z Gołotą – to wielka ściema, jakiś wyższy układ, wszak panowie robili wszystko, by się nie znokautować. Jak może tak wielki, ciężki facet, solidnie zbudowany Murzyn, dać się pokonać mniejszemu, lżejszemu i wyraźnie przestraszonemu Polakowi? Starczyło raz się porządnie wkurzyć i rozniósłby tego Adamka w drobny pył. On jednak chodził, jakby był na treningu i walczył ze swoim  cieniem. Z kolei nasz pięściarz nie miał żadnego pomysłu jak rozegrać tę walkę, trafiał przypadkowo, z małą siłą, jakby osłabiło go coś przed pojedynkiem, albo jakby miał jakieś problemy żołądkowe. Dobrze, że pospałem jeszcze kilka godzin po tym komicznym i bezsensownym boksie. Przyśniło mi się, że stanąłem na ringu, naprzeciw jednego takiego paralityka, który od wielu lat skacze mi do oczu i wykorzystuje swoją pozycję w moim miejscu pracy. Ten cherlawy pająk naprzeciw mnie? Pomyślałem i nie zastanawiając się dłużej strzeliłem z prawej, poprawiłem lewą i koleś wyleciał przez liny jak z katapulty…

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: