Aura majowa ma swoje prawa, zdumiewa gwałtownością przemian widocznych na niebie, nieustającej pogodowej metamorfozy. W ciągu jednego dnia świeci jaskrawe słońce i kopuła świata jest błękitna, a już po godzinie wszystko się zmienia, nie wiadomo skąd napływają granatowe chmury i zaczyna zacinać rzęsisty deszcz. W spokojnej przestrzeni pojawia się porywisty wiatr, ptaki kryją się gdzie się da, a zgięci w pół ludzie przemykają ulicami jakby uciekali przed jakimiś wyimaginowanymi wrogami. Wskazówki zegara biegną do przodu i znowu pojawia się słońce, cichnie wiatr, burza oddala się i stopniowo znikają płaty ciemnych chmur. Pojawiają się jaskrawo oświetlone cumulusy, a księżyc zawisa między nimi jak przypomnienie, że istniejemy na ruchomej planecie. To jest też czas kwitnienia drzew i krzewów, rozchodzenia się w powietrzu zapachu forsycji, czarnego bzu i eksplodujących pastelowymi barwami lilaków. To właśnie one powodują, że nasz chłodny świat w maju staje się magiczną krainą, w której mogłyby pojawić się elfy, jednorożce i gryfy. Lilaki, mylnie nazywane bzami należą do rodziny oliwkowatych, liczącej kilkadziesiąt gatunków. Najczęściej u nas występujący krzew tego typu to Syringa vulgaris, sadzony przy płotach ogrodów i na cmentarzach, w parkach i na skwerach miejskich. Także w moim otoczeniu, przy domu otoczonym ogrodami, wiele jest lilaków. Lubię wieczorem wychodzić na taras i kontemplować je w perspektywie stale zmieniającego się majowego nieba. Umysł wtedy odpoczywa i szybko przenosi się ku egzotycznym krainom, których tyle dane mi było w życiu oglądać. Z wielką mocą czuję już, że moja droga ostro skręciła, zatoczyła łuk i zmierza ku miejscu zamknięciu wielkiego okręgu. Ale ten zapach i kolor każą zapomnieć o przemijalności wszystkich i wszystkiego i przydają istnieniu nieco magii. Są jak barwna, aromatyczna muzyka…
KRUCHOŚĆ
2019/07/23 @ 5:24 (Rośliny, Świat)
Od wielu lat, podczas dalekich i bliskich wyjazdów, towarzyszy mi aparat fotograficzny marki Canon. Fotografuję nim ludzi i zwierzęta, rośliny i elementy krajobrazowe, czasem wzbogacam go dodatkowym obiektywem i zabieram na nocne łazęgi po wielkich, pięknie oświetlonych miastach, takich jak Nowy Jork, Los Angeles, Szanghaj, Johannesburg, a innym razem towarzyszy mi w rozświetlonych ogrodach i parkach, na cmentarzach i nad jeziorami. Najczęściej dokumentuje dni mojego życia i miejsca, które zobaczyłem, ale czasem staje się zdumiewającym, tajemniczym narzędziem, odwzorowującym kruchość naszego świata. Widzę to dopiero w domu, gdy zgrywam zdjęcia i po kolei je przeglądam, kasując nieudane i wyodrębniając te, które warte są zachowania. Z dalekich wypraw, jak ostatnio do Indii, Republiki Południowej Afryki czy Kolumbii, przywożę z reguły około trzy tysiące zdjęć, z czego próbę weryfikacji przechodzi ogromna większość z nich. Fotografię, którą tutaj reprodukuję, zrobiłem w kwietniu tego roku na greckiej wyspie Eubea, przez Rzymian nazywanej Negroponte. Byłem wtedy w Chalkidzie, głównym mieście tej krainy i zawędrowałem w okolice muzeum archeologicznego, położonego wysoko na beockim wybrzeżu, w obrębie dawnej twierdzy Karababa, zbudowanej przez Turków 1684 roku, by chroniła miasto przed agresją Republiki Weneckiej. To spora przestrzeń, pełna starych budowli i murów, z których znakomicie widać niemal całą Chalkidę i ośnieżone góry w dalszych planach. Przy tych kamiennych pamiątkach dawnych wieków rośnie wiele krzewów, niewielkich drzew, a pomiędzy kamiennymi duktami ścieli się dywan z kwiatów i ziół. Zrobiłem tam wiele zdjęć, ale dopiero po powrocie do Polski zauważyłem fotografię niezwykłej urody, dokumentującą kruchość naszego świata. Nie wiem co to są za kwiaty, rosnące na niewielkim krzewie, amarantową barwą wyraziście odcinające się od mętnej zieleni tła. Mogą należeć do rodziny storczyków, ale równie dobrze mogą być odmianą azalii, fiołków – trudno powiedzieć. Zatrzymane w kadrze świadczą o tym, że je zauważyłem, zrobiłem zdjęcie i pośród wielu ujęć to jedno okazało się najlepsze. Pierwszy plan jest tutaj dobrze oświetlony, wyrazisty, co pozwala wyodrębnić delikatne pręciki i płaszczyzny barwne poszczególnych płatków. Struktura tych kwiatów jest niezwykle delikatna, zdumiewająca w swojej oryginalności i lekkości, w chwilowym zawieszeniu nad ziemią. Może ilustrować kruchość wszelkiej egzystencji na naszej planecie i stać się symbolem roślinnej subtelności, pośród szarych krajobrazów. Wracając z Grecji do Polski nie wiedziałem jaki skarb wiozę ze sobą, zapisany na karcie aparatu fotograficznego, nie wiedziałem, że kruchość mojego życia spotkała się tam z kruchością kwiatów zatrzymanych w kadrze, rosnących nieopodal starej tureckiej twierdzy na wyspie Eubea.
PALMIARNIA 2014
2014/05/11 @ 15:24 (Miejsca, Natura, Rośliny)
Byłem kilka dni w Poznaniu i odwiedziłem wiele wspaniałych miejsc. Był to czas dwóch wieczorów literackich w PoemaCafe i klubie Krąg, gdzie promowałem mój ostatni zbiór wierszy pt. „Sprzedawca skowronków” (2013). Ważne też były spotkania z przyjaciółmi, których cenię i podziwiam, rozmowy o poezji i sztuce, chwile w gronie osób mających swoje miejsce w moim życiu, a także tych, które dopiero poznałem. Jedno wolne przedpołudnie poświęciłem na przyglądanie się egzotycznym roślinom w słynnej poznańskiej palmiarni. Oto niektóre ze zdjęć tam zrobionych – jakże wspaniale ilustrują one fenomen życia i świata, którego także jesteśmy cząstką.
STWORZENIE
2014/05/02 @ 6:55 (Natura, Ptaki, Rośliny)
Kolejna wyprawa z aparatem w ręku przyniosła sporo ciekawych zdjęć roślin i ptaków, ale najważniejsze były te długie godziny na powietrzu i rozmyślanie podczas fotografowania. Ile to razy dostrzegłem tajemną strukturę świata przyrody, ile razy jakiś kwiat, krzew, drzewo, odesłały moje myśli ku głębinom wszechświata i pierwotnej energii, z której wzięło się to wszystko. W układzie płatków i pręcików, w rysunku deseni, w barwach i kształtach zapisano siłę i niezwykłość stworzenia, stale generującego nowe byty.
ROKITNIK I OGNIK
2013/09/05 @ 9:39 (Rośliny)
W tym roku i w latach poprzednich niezwykle obrodziły rokitniki pospolite (Hippophae rhamnoides), które dosłownie obsypane zostały przez cenne owoce. To roślina z rodziny oliwnikowatych, rosnące od Europy po Chiny, używana do przyozdabiania płotów i skwerów, bardzo podobna do ognika pospolitego, więc tutaj mogą być zdjęcia jednego i drugiego gatunku. Charakterystyczne owoce zawierają ogromne ilości witaminy C i innych cennych mikroelementów. W starożytności karmiono nimi konie, wierząc, że w ten sposób pozbawia się je pasożytów i wzmacnia je. Oto kilkanaście fotografii ten zjawiskowej rośliny, zrobionych w ostatnich trzech latach w różnych miejscach Polski, od Bydgoszczy, przez Poznań, po Żelazową Wolę.
NA ROWERZE
2013/08/24 @ 7:56 (Miejsca, Natura, Rośliny)
Wczoraj wieczorem pojechałem z córką na wycieczkę rowerową do pobliskiego Ostromecka. Słońce już zaczynało kryć się za koronami dalekich drzew, umilkły ptaki, powietrze było czyste, z wyraźnym już chłodnym jesiennym powiewem. Mijając most fordoński zauważyłem świetliście srebrzystą powłokę Wisły, granatowe cienie przybrzeżnych krzaków i stada kaczek krzyżówek, siedzących na piaskowych łachach. Przystanęliśmy pośród pól, gdzie w przydrożnym rowie krzewiły się pięknie krwawnice pospolite i wiele, wiele innych dobrze mi znanych roślin. Zrobiłem sporo zdjęć i ruszyliśmy dalej, najpierw przez las, a potem pomiędzy jednorodzinnymi domami, umiejscowionymi u podnóża góry ostromeckiej. Na dole, w parku pałacowym połyskują żółte, czerwone i karmazynowe róże, które fotografuję kilka minut, starając się uchwycić i zapisać w cyfrowej sieci, na chwałę tej chwili, ich subtelność i kruchość. Stajemy przy starym pałacu i patrzymy na dalekie wzgórza, coraz bardziej okrwawione blaskiem zachodzącego słońca. Dalej droga wiedzie do nowszego budynku i na jego schodach, w tle stylowych gryfów fotografuję córkę w najprzeróżniejszych pozach. Z pałacu dobiegają dźwięki fortepianu, bo akurat trwa kurs muzyczny, prowadzony przez wybitnych pedagogów i łatwo wyławiam kolejne dźwięki mojej ulubionej czwartej ballady Fryderyka Chopina. Podjeżdżamy do sklepu i spotykamy w nim dwie młode Azjatki – jedna z nich przypomina moją przyjaciółkę z Pekinu, więc pytam ją po angielsku czy są z Chin, ale okazuje się, że przyjechały z Japonii. Cóż, ludy wschodu dawno temu wymieszały się i w Kraju Kwitnącej Wiśni spotkać można wiele kobiet wyglądających tak samo jak Chinki. Zresztą dziewczyna mówi mi, że biorą ją raczej za Koreankę i śmieje się serdecznie razem z koleżanką. Przysiadamy na ławce, popijamy coś i ruszamy w drogę powrotną, bo zaczyna się robić coraz ciemniej i komary strasznie dokuczają. Ach, jak fajnie się jedzie przez most na Wiśle, gdy opada zasłona mroku, a gdzieś tam, na zachodniej stronie nieba, widać jeszcze nikłe poblaski naszej gwiazdy. Obcowanie z otwartą naturą jest wielkim darem, ale równie cenne są dla mnie myśli, które podczas takich wypraw swobodnie przepływają mi przez głowę. Wiele wtedy planuję, sporo podsumowuję, a nade wszystko zastanawiam się nad strategią i kierunkiem kolejnych działań. Jest już ciemno, gdy docieramy do domu i po kąpieli siadamy do swoich laptopów – bez tego ruchu, bez tych wycieczek ciężko byłoby utrzymać jako taką linię i cieszyć się zdrowiem. Nasza cywilizacja coraz bardziej zamienia się w przestrzeń ludzi siedzących – doceniając zatem walory roweru, ciesząc się długimi marszami, pływając w jeziorach i morzach, staram się w taki sposób rekompensować długie godziny spędzane przy klawiaturze komputera.
ŁOPIANY
2013/08/10 @ 10:31 (Rośliny)
Z łopianami ((Arctium lappa) zapoznajemy się przede wszystkim w dzieciństwie, gdy biegamy po zaroślach i kolczaste kulki przyczepiają się do ubrania. Jest to roślina charakterystyczna dla wszelkich nieużytków, pól i łąk i to na kilku kontynentach, równie ekspansywna w Himalajach, jak i w Europie, na Kaukazie i na wyspach Indonezji, a także w Ameryce Północnej, gdzie została zawleczona. Jako surowiec zielarski wykorzystuje się przede wszystkim mięsisty korzeń, którego sok ma właściwości antygrzybiczne i antybakteryjne. Łopiany, inaczej nazywane łopuchami, głowaczami, kostropieniami, topieniami lub dziadami, to ozdoba przydrożnych rowów i brzegów zbiorników wodnych, może stać się też sporym kłopotem, bo rozrasta się ekspansywnie, tworząc prawdziwe chaszcze.
NA ŻÓŁTO
2013/07/20 @ 19:32 (Rośliny)
Druga połowa lipca to czas rozkwitania wielu roślin łąkowych, a szczególnie tych, które mają żółte kwiaty. Ten kolor nie jest w przyrodzie przypadkowy i najczęściej jest sygnałem dla zwierząt roślinożernych, że zjedzenie tych chwastów i ziół może prowadzić do zatrucia. W składzie mają one wiele alkaloidów, które mogą wpływać niekorzystnie na organizmy ożywione. Szczególnie dużo jest teraz na łąkach starców i wrotyczów, ale nawłocie i dziewanny, krwawniki i lucerny (dzięcieliny) też kraśnieją w promieniach słońca.
CHABRY BŁAWATKI
2013/06/30 @ 10:10 (Natura, Rośliny, Uncategorized)
Trochę wczoraj pochodziłem pośród pól i zrobiłem sporo nowych zdjęć. Wielkie chmury rozbudowywały się nad łąkami i zagonami zbóż, a ja spędziłem święty czas na powietrzu, fotografując owady i rośliny, zapisując w moim aparacie nadwiślańskie widoki. Oto ciąg zdjęć z chabrami bławatkami – nie wszyscy wiedzą, że chabrowe płatki kwiatów są znakomitym lekiem na rany, wykorzystywanym przez medycynę ludową od dawien dawna. To także dobry środek moczopędny i żółciopędny, działający przeciwzapalnie i kojąco na cały organizm.