Danuta Krupecka konstruuje swoje wiersze z instynktem szachisty i tak dobiera słowa i metafory by czytelnik zauważył jej głęboki namysł i inteligentne podążanie do pointy. Strofy stają się rodzajem rozgrywki ze światem, z kochanym mężczyzną, z chwilami pierwszymi i ostatnimi, a wiersz bywa zapisem potyczki, która kończy się roszadą, poddaniem partii lub efektowną wygraną: myśli biegną/ przy szachownicy/ do twoich ożywionych palców/ poruszają się/ o jedno pole/ we wszystkich kierunkach/ pojmali króla/ wygrali partię/ tylko dlaczego/ nie taka piękna gra/ i nie taka radość/ pomyka przez rozdrażnione figury. Nawet podczas największego uniesienia i przy dobrych ruchach ważnych figur, do myśli wkrada się gorycz, coś co nie pozwala się uspokoić. Świat wiruje w świadomości poetki, rzeczywistość nie do końca bywa klarowna i tylko jasny ogląd pozwala uporządkować chaos, wdzierający się do logicznych rozstrzygnięć. Energia miłości nie bywa tożsama z żądzą bliskości, posiadania partnera i życia z nim, ale wszystko porządkuje umysł i retrospekcja, która stanowi podstawę powstających wierszy. Czy to będzie ruch konika szachowego, czy wertykalny lub horyzontalny atak przyczajonego hetmana, zawsze efekt będzie ten sam, zawsze rzeczywistość ukaże się w jakiejś odmianie, w nowym uporządkowaniu lub chwilowym kształcie. Tak właśnie: dogorywa pragnienie/ i cienie odpływają daleko/ w oceanie światłości/ myśli kładą zmęczone głowy/ na ramieniu nierzeczywistej przyszłości – tak chęć doświadczania jasnych chwil zmienia się w rozpacz, a nowe oczekiwanie burzy konstrukcje ostatnich dni, tygodni i miesięcy. Autorka posiadła niezwykłą umiejętność analizowania przestrzeni, w których istnieje, jakby zastanawiała się nieustannie nad nowym ruchem na szachownicy, jakby rozważała wciąż alternatywne rozgrywki.
Życie jest ciągłym ruchem i wciąż potrafi zaskakiwać, mnożyć trudne sytuacje, które wymagają rozwagi, determinują decyzje i wdzierają się do chwilowego ładu. Poetka patrzy na świat szeroko otwartymi oczami i zapisuje w wierszach to, co zobaczyła i czego doświadczyła. Jak w kalejdoskopie migają tutaj miejsca i przestrzenie, miasta i ulice, perony stacji kolejowych, na których ktoś na nią czeka, albo nikt po nią nie przychodzi. Wtedy nieodmiennie i cyklicznie pojawia się pytanie, które Henryk Sienkiewicz zadał w tytule swojej słynnej powieści – quo vadis? Zawsze odbicie naszych dążeń staje się widzialne w lustrze innego człowieka i gdy ono zanika, pojawia się rozmycie walorowe, obraz traci ostrość, jakby był widziany przez łzy. Zaletą tych wierszy jest to, że ukazują one rozedrganie i rozchybotanie świata i nakładanie się obrazów w intelektualnych przestrzeniach wrażliwej istoty ludzkiej. Dlatego pytanie o kierunek drogi przeistacza się czasem w dylemat i zarazem komentarz eschatologiczny: kto zapali znicz/ z bliska/ gorzki smak upokorzenia/ z daleka/ piękność wszechświata. Autorka wie, że upamiętnienia bywają złudne, bo z jednej strony dokumentują jakiś ból, jakąś tragedię, a ze strony drugiej zyskują wymiar eternalny, stają się nic nie znaczącą cząstką przeogromnego kosmosu. Istniejemy w nim na prawach niewielkiego pyłku, chwilowego zawirowania, chwiejącego się płomienia, który zawsze – zgodnie z prawidłami czasu – podąża od zapłonu do zgaśnięcia, od żaru do lodowatego chłodu. Dlatego w świecie poetki dochodzi do uczuciowych kolapsów i nagłych zgaśnięć gwiazd: i przychodzili mężczyźni/ i nieśli w rękach gwiazdy/ by mnie pomnożyć/ i ja sama/ byłam gwiazdą/ samotną/ i świeciłam długi czas/ by mogli mnie zobaczyć. Chęć zaistnienia w innych przestrzeniach napotyka na opory fizykalne i nie daje się wyodrębnić z powszechnej kosmogonii, nie pozwala stworzyć wszechświatów alternatywnych.
Warto też zauważyć, że poetka często manifestuje przywiązanie do miasta, w którym mieszkała przez wiele lat – do królewskiej Bydgoszczy, której symbolem może być pomnik Kazimierza Wielkiego. W jej przestrzeniach rozgrywały się jej małe i wielkie dramaty, w niej odnosiła zwycięstwa, czuła w sercu żar miłości, i rozpaczała nad lodowatym oddechem rozstań: rozmyślając samopas/ o swojej niemożliwej miłości/ o swoich tęsknotach/ wyprzedaję po trochu/ wspomnienia/ nie tracąc z oczu prawdy/ i smakując jednocześnie/ cały arsenał spojrzeń/ w paśmie olśnień/ rozczarowań/ zdrad/ dowodów wierności/ pod pomnikiem Kazimierza Wielkiego/ rozmyślając samopas/ o swojej niemożliwej miłości/ o swoich tęsknotach. Życie jest pasmem olśnień, ale też ciągiem zdrad i zaprzeczeń samemu sobie – marzenie o czystości i doskonałości przegrywa z ludzką naturą i chęcią doświadczania przeżyć ekstremalnych. Wtedy też rodzi się gorzka refleksja: zanim życie wypadło z zawiasów/ plan miał ręce i nogi/ całkowicie nowy układ wspomagający, a czas przeszły wskazuje, iż doszło do katastrofy, nieprzewidzianego zdarzenia na szachownicy dni i nocy. Najcenniejszą cechą poezji Danuty Krupeckiej są interioryzacje tego, co przeżywała, co było istotą jej świata, lub co kończyło walkę nagle jak szach i mat. To są zapisy, w których jest wrażliwość i myśl, żar i lód, to wiersze świadczące o dużej kulturze literackiej i filozoficznym podejściu do życia. Skale tych penetracji lirycznych są niezwykle rozległe, świadczące o dużej wiedzy i umiejętności wyodrębniania z rzeczywistości zdarzeń o symbolicznym charakterze, obrazów pierwiastkowych, olśnień i kolapsów, a nade wszystko tego, co konstytuuje i dookreśla mentalnie wnętrze współczesnej kobiety.