GRUBODZIÓB

C_coccothraustes_naumann

Dzisiaj, w środku dnia, miałem nagłe spotkanie z grubodziobem (Coccothraustes coccothraustes), nazywanym czasami pestkojadem, lub grabołuskiem. To nasz największy łuszczak, pięknie ubarwiony, w odcieniach ochry, bieli, szarości i brązów. Ptaki te są dość płochliwe, ale w listopadzie migrują ku południowemu zachodowi Europy i można je zobaczyć w stadach liczących kilkanaście lub nawet kilkaset osobników. Zdarzają się też osobniki pojedyncze i z takim zapewne miałem do czynienia, rozpoznając go po głosie (przeciągłe eiij) i wyodrębniając charakterystyczne elementy „stroju”. Nazwa tego skrzydlatego podróżnika wzięła się od zmieniającego okresowo kolor, grubego dziobu, w którym znajdują się specjalne rowki, ułatwiające miażdżenie twardych nasion. Podobno potężne mięśnie szczęk są w stanie wywrzeć nacisk do siedemdziesięciu kilogramów i rozdrobnić nawet owoce tarniny czy czeremchy. Zobaczyłem grubodzioba w towarzystwie sikorek i mazurków i natychmiast zauważyłem jego potężną sylwetkę, przypominającą wielkością jemiołuszkę i szpaka. Towarzyszyłem mu kilka minut, gdy falistym lotem przemieszczał się z drzewa na drzewo, siadając najczęściej bardzo wysoko i sondując przestrzeń dookolną. Jest to bardzo charakterystyczny łuszczak, odżywiający się nasionami drzew liściastych (jawor, leszczyna) oraz pestkami dzikiej wiśni, czereśni, jabłek i gruszek, nie gardzi też grochem na polach, a prawdziwym przysmakiem są dla niego pozostawione na drzewach i skruszałe owoce orzecha włoskiego. Widywany na bukach i grabach odżywia się też nasionami tych drzew, a wiosną swoje menu uzupełnia kwiatami, pędami i pączkami, licznymi owadami, preferując pędraki , pająki i gąsienice. Choć sprawia wrażenie dość ociężałego, potrafi łowić owady w locie, a rozłupując pestki sprawnie nimi manewruje, by ułożyć je w odpowiedniej pozycji w dziobie. Ucieszyło mnie to spotkanie z pięknym, dość płochliwym i trudnym do zauważenia ptakiem, tym bardziej, że nie miałem ich dotąd zbyt wiele.

Grubodziób_Zwyczajny

PRAWDA I TAJEMNICA

Gestapo

Tematyka wojenna stale wraca w nowej polskiej prozie, szczególnie w twórczości autorów, którzy ten straszny czas przeżyli, byli świadkami tragicznych zdarzeń, okrucieństwa najeźdźców i zdrady naszych sojuszników. Najciekawsze są wszakże te realizacje pisarskie, w których pojawia się nieomal muzyczne przetworzenie zdarzeń i faktów, rodzaj etiudy narracyjnej, w której słowa mają swoją wagę i stają się cząstką szerszego systemu weryfikacji świata. To jakby wydobywanie elementarnych faktów, słów, znaczeń, które najpierw dekomponują rzeczywistość, a potem tworzą nowy kształt, artystyczną wizję, w której przeszłość i teraźniejszość egzystują na tym samym poziomie semantycznym, a potencjalną przyszłość otacza aura tajemniczości i magii. W nowej prozie Wandy Wasik, autorki ekscytującego Dzieciństwa w Kraju Warty, pojawia się właśnie taka strategia literacka i czytelnik szybko uczy się jak wnikać w kreowany świat, w którym to, co realne, przeplata się z imaginacją, a senna aura i górskie, zamglone krajobrazy przywołują ma myśl obrazy Caspara Davida Friedricha. Historia opowiedziana w tym rozbudowanym opowiadaniu początkowo wydaje się prosta i czytelnik skupia swoją uwagę przede wszystkim na sposobie narracji i jej tonie, niezwykle esencjonalnym, pełnym zadumy nad ludzkim losem. Dopiero później okaże się, że mowa tutaj o ludzkiej podłości i małości, o zdradzie i upokorzeniu, a wreszcie o mordzie i cynizmie bezwzględnego zbrodniarza. To historia Wandy i Kazimierza, która jest rodzajem zagadki, stopniowo rozszyfrowywanej przez narratorkę. On jest wielkim dziwakiem, ale intryguje swoim zachowaniem, zmianą nastrojów i nieustannymi niedopowiedzeniami. Pragnie tworzyć wokół siebie aurę tajemnicy, a jednocześnie stale napomyka o jakichś zbrodniach, zdradach, nie może poradzić sobie z jakąś przeszłością. Po rozstaniu i wyjeździe z uzdrowiska, Wanda zaczyna pisarskie dochodzenie i powoli dociera do niej straszna prawda – życie zetknęło ją z krwawym agentem Gestapo Józefem Jerzym Kesslerem – „K 22”. Poznała go w ostatnich latach jego życia i była świadkiem ostatecznego rozpadu osobowości, szarpanej przez wyrzuty sumienia, ale też butnej jak w czasach, gdy decydował o ludzkim życiu i śmierci.

Proza Wandy Wasik, początkowo beletrystyczna, zaczyna przeistaczać się w reportaż, w którym dociekanie prawdy o tajemniczym mężczyźnie odgrywa dominującą rolę. Pojawiają się nowe lektury i powroty do miejsc i ludzi, autorka ponownie ogląda filmy i rozmawia ze świadkami zdarzeń. Powoli dochodzi do przekonania, że miała do czynienia z osławionym „K22”, który po krótkim pobycie w więzieniu w czasach stalinowskich, zakamuflował się w różnych miejscach Polski, zmieniając nazwisko i udając stale kogoś innego. Zrozumiała też, że wybrał ją w sanatorium, odbywał wycieczki górskie i tyle opowiadał, bo zobaczył w niej „Grażynę”, dziewczynę z AK, którą zamordował kijem, bojąc się, że zostanie zdekonspirowany. Tak przypadkowo poznana kobieta stała się jego „konfesjonałem”, tak w Wandzie zobaczył tę, która potwornie skrzywdził i przez całe życie zmagał się z wyrzutami sumienia. Jego dziwactwa są tyleż wynikiem wieku, po minięciu granicy dziewiątego krzyżyka, co nieustannego powrotu do czasów wojennych i rozpatrywania tego, co czynił. Był w pewnym momencie podwójnym agentem, ale potem definitywnie przeszedł na stronę Niemców i miał na sumieniu wiele ludzkich istnień – nie wahał się nawet podrabiać podpisów na wyrokach śmierci dla niewygodnych osób. Narracja Wasik jest symultaniczna, często ograniczająca się tylko do dialogów, rozmywa się w górskich mirażach, ale konsekwentnie podąża do przodu i czytelnik czyta kolejne karty tej książki z wielkim zainteresowaniem. Nie dowiemy się do końca, czy autorka miała do czynienia z ludzką bestią, ale fakty i przytoczone relacje na to wskazują – po zerwaniu kontaktu z mężczyzną, od osób trzecich dowiedziała się, że prawdopodobnie zmarł on po trzecim zawale serca.

Książkę tę można wartościować na kilku poziomach – przede wszystkim jest to znakomita proza, śmiało zmieniająca swoje oblicze, przechodząca ze zwiewnej narracji ilustracyjnej do syntetyczności reportażu. Funkcjonalne dialogi powodują, że czytelnik natychmiast wnika w wykreowany świat, a aura tajemnicy i poszukiwania prawdy, nie pozwala oderwać oczu od kolejnych rozdziałów. Zamieszczone na końcu reprodukcje listów i kart pocztowych, przesłanych na ręce autorki przez Kesslera, uwiarygodniają narrację i powodują, że zyskujemy coś na kształt dowodów, choć przecież sama twórczyni nie ma pewności, czy spotkała „K 22”. W świecie ludzkim łatwo można pozować na kogoś innego, łatwo też można mylić tropy, wprowadzać oszukańcze informacje, albo wręcz kreować coś, co nigdy się nie zdarzyło. Tutaj – za sprawą pisarskiego dochodzenia – zyskujemy nieomal pewność, że mężczyzna spotkany w górach, to niechlubny agent Gestapo. I choć wielu widziało w nim demona, Wasik ukazała go jako istotę ludzką, wahającą się i nieustannie walczącą z omamami, fantomami przeszłych zdarzeń i własnych niekonsekwencji. Choć był tak podły, tutaj – po wielu latach – jest bezbronnym starcem, który w przypadkowo spotkanej kobiecie widzi tę, którą z zimna krwią zamordował. Czy to sumienie się w nim obudziło, czy tylko zjawy przeszłości wracały do niego na jawie i w snach, w rozmyślaniach i indywidualnych próbach oceniania? Autorka pozostawia tutaj szeroki margines czytelnikowi i namawia go do wydania własnego wyroku, zaciekawia i zachęca do ewentualnych dalszych studiów. Historia Polski ma wszakże jeszcze wiele białych plam, a szczególnie odnosi się to do okresu wojny i okupacji, a także kolejnych lat dwudziestego wieku. Tego rodzaju prace przyczyniają się do wzrostu świadomości historycznej, a zarazem stają się przyczółkiem dla szerszych badań, uwzględniających relacje naocznych świadków i prace historyków. Nawiązując do takich działań, Wanda Wasik przedkłada własną interpretację dziwnego spotkania, w który było coś tajemniczego i przerażającego, jak w ludowych opisach pojawienia się diabła, ale które też ją niezwykle zaciekawiło i sprawiło, że podjęła trud konstrukcji prozatorskiej. Tak powstało dzieło samo w sobie, cenne w dorobku pisarki, przykuwające uwagę, trzymające w napięciu i jakże wartościowe dla wielu kręgów odbiorców.

%d blogerów lubi to: