Zmarł Mietek Jankowiak, mój nauczyciel akademicki, a potem sympatyczny kolega z tego samego wydziału Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego. Zachowam go w pamięci jako serdecznego człowieka, dobrego dla studentów i szanującego współpracowników. Zamieszczam tu recenzję jego znakomitej książki o Wyspiańskim
Mieczysław Jankowiak był profesorem w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Bydgoszczy. Przez wielu lat zajmował się teorią i historią literatury. Zdobył uznanie literaturoznawców i zaskarbił sobie sympatię wielu roczników studentów. Jego książki, wykłady, spotkania seminaryjne i dyskusyjne miały zawsze charakter interdyscyplinarny i prezentowały literaturę w szerokim kontekście kulturowym, genologicznym i filozoficznym. Dawały możliwość poznania dzieł pisarzy z wielu stron, z wykorzystaniem narzędzi badawczych różnych szkół literaturoznawczych. Prof. Jankowiak jak mało kto potrafi pisać i mówić o literaturze, a w sytuacji, gdy króluje wszechobecny „chaos interpretacyjny”, dykcja ta jest wyrazista i utwierdza w przekonaniu, że szkoła takich literaturoznawców jak Kleiner, Górski, Pigoń czy Weintraub jest stale żywa. Jak przystało na badacza tego pokroju, autor łączył w obrębie swoich penetracji wiele zjawisk, wiele dzieł, a równie dobrze czuł się analizując twórczość Mickiewicza i Norwida, Rydla i Sienkiewicza, Kasprowicza i Szymborskiej. Trudno się dziwić, że literaturoznawca stawiający sobie tak ambitne zadania i ogarniający swoją eksploracją tak rozległy teren postanowił zbadać związki Wyspiańskiego z romantyzmem. Wszak jest to zadanie tyleż wdzięczne, co stawiające przed autorem liczne kłopotliwe przeszkody. Pierwsza z nich określona została już w tytule dzieła i wskazuje na szerszy kontekst interpretacyjny, jaki tu musi się pojawić, a zarazem – jak to określa autor – wymóg daleko idącej wariantowości zastosowanych metod.
Pośród wielu znaczących twórców młodopolskich Wyspiański zajmuje miejsce szczególne. Zdolny malarz, rysownik i scenograf, autor przejmującej poezji i dramatów, które trwale zapisały się w świadomości odbiorców i w historii literatury, a także wrażliwy interpretator literatury polskiej, stale nawiązujący do romantycznej tradycji i prowadzący z nią dialog. Jak pisze autor: Wyspiański wziął specyficzny i znaczny udział w ówczesnym „dialogu” z romantyzmem – nie jako krytyk lub historyk, lecz jako autor dramatów i artysta teatru. Jego dyskurs nie należy do zjawisk ani łatwych w odbiorze, ani prostych w interpretacji autorskiej intencji. Właściwości „dialogu” autora „Wesela” z romantyzmem są mocno i głęboko zakorzenione w kulturze obu epok: romantycznej i młodopolskiej. Metoda Wyspiańskiego jest pośrednia: ironiczna, ambiwalentna, antynomiczna. Taką metodę rozwinęli do stopnia perfekcji romantycy, zdawałoby się niedościgli mistrzowie ironii. Jednak Wyspiański przejrzał tajemnice ironii romantycznej i zapewnił jej dalszą ewolucję we własnej twórczości. Wśród cech jego prawdziwie romantycznego dialogu z romantyzmem ironia należy do – jakby to ująć banalnie – „wniosków najdalej idących”. Autor przyznaje, że wielu pisarzy młodopolskich stosowało w swoich dziełach ironię, ale u Wyspiańskiego osiągnęła ona stopień mistrzowski. Stała się paradygmatem i zaczynem podobnie ukierunkowanego fermentu myślowego w dramatach Micińskiego, Witkacego, Gombrowicza i Mrożka.
Mistrzostwo owego ironicznego dialogu Wyspiańskiego z romantyzmem – zdaniem badacza – dostrzegalne jest na wielu poziomach instrumentalizacji i fabularyzacji jego dramatów, a przy tym jest subtelne i wskazuje w tradycji te elementy, które miały największą wagę, stawały się wykładnią myślenia, momentem mitycznym i symbolicznym, chwilą dziejową i tragedią jednostki, zwrotem w kierunku sacrum i znamieniem profanum. Zdaniem Jankowiaka ironia Wyspiańskiego ma charakter figuralny, a szczególna rolę odgrywa w niej mityczna postać Dionizosa – boga pojawiającego się dość często w romantyzmie, a potem narzuconego neoromantyzmowi przez Fryderyka Nietzschego. Jako symbol uniwersalnych antynomii był on też wyrazem ambiwalentnych postaw modernistów, a u Wyspiańskiego nakładał się na formalne rozstrzygnięcia pomiędzy sakralnym misterium a szopką satyryczną, pomiędzy wzniosłością królewskiego dialogu i ludycznej spowiedzi przedstawiciela najniższej warstwy społecznej. Po drugie – zdaniem badacza – to, co najgłębsze, zarazem powszechne i autobiograficzne, romantyczne i modernistyczne, budzące entuzjazm i sceptycyzm – to zamyka się w formie: misterium Dionizosa. Owo misterium jest częścią ogólnego dialogu z romantyzmem. Rozpatrywane z takiej pozycji obydwie formuły sygnalizują – jeśli wolno tak określić – takie same zakresy tematu. Ale są one synonimiczne tylko w kontekście Młodej Polski. Misterium jest formuła wypowiedzi podniosłej, chociaż nie wyklucza możliwości zastosowania w nim ironii. Zaświadczają to Dziady i Wesele, Kordian i Wyzwolenie, a takich par, a nawet triad czy wielokrotności mogłoby się tutaj pojawić więcej. Jankowiak po przebadaniu ogromnego materiału literackiego obu epok nie waha się postawić tezy, iż najbardziej znane i najlepsze sztuki sceniczne Wyspiańskiego są ironicznym przewartościowaniem romantycznego wzorca dramatu. A znaczy to, że dokonało się tutaj wzajemne przenikanie, wzajemna transgresja zarazem. Jest to też dowodem ciągłości tradycji literackiej i nieustającego artystycznego nawiązywania, rozpatrywania spuścizny poprzedników i wydobywania z niej integralnych, nowych wartości.
Kolejne rozdziały tej interesującej monografii ukazują jakby poszczególne stadia ironicznych nawiązań i komentarzy Wyspiańskiego. Zaczyna autor od przybliżenia problemów ironii i dramatu. W tym syntetycznym rozdziale, który pomocny może być na wielu płaszczyznach poznawania literatury polskiej, znajdziemy definicję i podział ironii oraz ważną dla całej rozprawy partię pt. Modele i metody rozważań o dramacie poromantycznym. To przybliżenie i zebranie sądów badaczy jest konieczne dla zrozumienia kolejnych części rozprawy. A prezentuje w nich autor nawiązując już do Wyspiańskiego i Młodej Polski typy ironii. Przyglądamy się zatem mającej rodowód antyczny Ironii retorycznej, w obrębie której nie zapomina autor o tradycyjnej „polskiej przekorze”. Następnie zapoznaje czytelnika autor z Ironią tragiczną. Ukazuje jej greckie źródła i umiejscawia ją w perspektywie literatury europejskiej. I w tym przypadku analizuje polskie przykłady ironii tragicznej (Treny i Odprawa posłów greckich Jana Kochanowskiego, dramaty Słowackiego, Konrad Wallenrod, wiersze i dramaty Norwida). Niezwykle pojemny i interesujący jest też rozdział prezentujący Romantyczną ironię kreacyjną. Wychodząc od uściśleń filozoficznych i estetycznych dochodzi badacz do przekonania, że tego rodzaju ironia była immanentnym elementem w twórczości romantyków i Wyspiańskiego. Już tutaj widać, że Jankowiak stosuje w swojej pracy zasadę prezentacji poszczególnych tez, poprzez sugestywne i funkcjonalne przybliżanie cząstek w pokrewnych epokach i u prowadzących dialog pisarzy. To jakby wyławianie najistotniejszych dla tematu egzemplifikacji i wskazywanie najistotniejszych kontekstów. Tutaj właśnie znakomicie przydaje się ów rozwinięty poprzez lata studiów aparat badawczy autora. Kolejny rozdział jest próbą rozległego spojrzenia na dwa pojęcia, wcześniej już wyodrębnione w twórczości Wyspiańskiego – „misterium” i „szopka”. W dalszej części rozprawy znajdą one swoją egzemplifikację w konkretnych dziełach Wyspiańskiego. Z kolei rozdział szósty jest przybliżaniem związków Wyspiańskiego z Mickiewiczem. Za podstawę posłużył badaczowi jeden z jego najlepszych dramatów – Legion. Nie poprzestaje jednakże Jankowiak na wskazywaniu ironicznego dialogu tylko pomiędzy wymienionym wyżej dziełem, a spuścizną największego polskiego poety. Znajdziemy tu też nawiązania do innych dzieł. Podstawą jest wszakże chęć pokazania Dyskursu ironicznego w przestrzeni intertekstualnej. Jak pisze autor: cały tekst „Legionu” jest sferą ironicznych efektów intertekstualności. W zakresie bardziej tradycyjnym znajdują się w nim aluzje, „zapożyczenia”, cytaty przywołujące konkretne teksty literackie i artystyczne i ich interpretacje. (…) Antynomia tekstu legionowego i mesjanistycznego (lub w skrajnej postaci mistycznej) podlega w „Legionie” antyfrazie lub metatezie i w wielu scenach promieniuje ambiwalencją. W innych kontekstach i warunkach jest to alternacja czynu i myśli, pragmy i kontemplacji, postawy apollińskiej i dionizyjskiej, „woli” i „wyobrażenia”. Oba teksty (polskie, romantyczne) prowadzą grę ironiczną w ramach tekstu rzymskiego, który jest dla nich nadrzędnym tekstem historiozoficznym. Podobną skalę wnikliwości i umiejętności interpretacyjnych znajdziemy w rozdziale siódmym poświęconym „Weselu”. I tutaj Jankowiak zbiera okruchy, dopełnia treści, a potem błyskotliwie syntetyzuje, tworzy dualistyczną wykładnię rozumienia tego patetycznego i zarazem ironicznego dzieła. Oddajmy raz jeszcze głos badaczowi: „Wesele” zadziwia nowym ujęciem i funkcją ironii w dramaturgii Wyspiańskiego. Może to efekt wprowadzenia do utworu krakowskiej współczesności, owego – jak ją nazwał Kazimierz Wyka – „wielkiego świata pozorów”. Może to jest wynik głębszego przemyślenia ironii romantycznej lub metamorfozy autorskiego podmiotu ironii. Zamiast ostrego szyderstwa występuje w Weselu dowcipna i pozornie zabawna ironia. Zamiast dyskursu zjawiają się szersze przestrzenie gry ironicznej, zamiast ambiwalentnego misterium pasyjnego dominuje fuzja antynomicznych elementów: misterium i szopki, tragizmu i komizmu, próby „akcji” patriotycznej i zachowania karnawałowego. Ale są kontynuowane pewne metody już sprawdzone w Legionie, jak: 1) intertekstualna forma dialogu z przeszłością; 2) akantowy zespół bohaterów, który pełni funkcje kompozycyjne lub archaiczne role kulturowe ( na przykład budziciel i przybysz, eiron i alazon); pogłębiają się strefy gry, antynomie nabierają zdecydowanej wyrazistości. Toteż w dramacie nie przeważa polemika, lecz refleksja ironiczna. Przywołuje ona opozycje życia i sztuki, istoty i pozoru, etycznej powagi działania i obrazów karnawalizacji świata. Już od dawna istnieje opinia, że w „Weselu” dużą rolę odgrywa synteza gatunków. Syntezę kształtują konwencje romantycznego dramatu narodowego, sztuki symbolicznej, polskiej szopki, tragedii, a nawet dramatu naturalistycznego. Parafrazując to co zostało wyżej powiedziane, można by stwierdzić, że dla badacza najważniejsza jest synteza różnych rodzajów ironii w dziełach Wyspiańskiego. W „Weselu” wyodrębnia on Ironiczną grę schematów fabularnych, rozważa wskazywane już zależności i antynomie w obrębie formuły „szopki” i „misterium”, a przede wszystkim – w brawurowy sposób – przeprowadza analogię pomiędzy romantycznym i modernistycznym widzeniem Wernyhory (Legendarny poeta-prorok galicyjskim emisariuszem politycznym). Nie pomija też i Chochoła (Chochoł – arcydzieło ironicznej symboliki), a nawet uznaje go za najcelniejszy koncept dramatu. Dalej podążą ku innemu wielkiemu dramatowi Wyspiańskiego – ku Wyzwoleniu. Tutaj wskazuje na użycie „błazenady transcendentalnej” i „satyry menippejskiej”, a także ukazuje bolesne rozdarcie poety modernistycznego pomiędzy pragnieniem bycia wieszczem, a rzeczywistością jego sztuki. Rozdział ten jest jedną z najciekawszych w naszym literaturoznawstwie prób stworzenia wykładni ironii w dziele Wyspiańskiego. Jest to też znakomita lekcja poglądowa – dowie się z tego rozdziału czytelnik jak głębokie i daleko idące są poszczególne plany jego dramatu, dowie się też, że istnieje w nim wiele ukrytych struktur i poziomów. Jak pisze Jankowiak Każdy poziom struktury „Wyzwolenia” wyróżnia się własną poetyką ironii i własną wizją ironiczną. W najważniejszym poziomie znajduje się „ktoś” – anonimowy podmiot – kreator, od którego zależy rzeczywistość Konrada. Tekstową formą tej zależności jest składnia przytoczenia. Pierwsze wystąpienie podmiotu przypomina – choć w zmienionej poetyce – klasyczny prolog. Jednak w „Wyzwoleniu” nie przedstawia on przedakcji i nie określa jednoznacznie koncepcji sztuki scenicznej, realizowanej w dramacie. Prawdziwa przedakcja tkwi intertekstualnie w „Dziadach” Mickiewicza, szczególnie w Improwizacji. I tutaj zatem analiza wykracza szeroko poza zwyczajowe uściślenia, daje wykład literatury w ruchu, w nawiązaniu, w ciągłym rozwoju. Tego rodzaju syntezy możliwe są tylko u badaczy nie poprzestających na wpatrywaniu się w drobny wycinek czasowy w dziejach literatury, lecz odważnie, metodycznie studiujących szersze zakresy, rozleglejsze przestrzenie.
Przestrzenie intertekstualne konstruowali także inni moderniści, ale chyba tylko w dramatach Wyspiańskiego udało się połączyć próbę rozumienia i identyfikacji tradycji z ironicznym dystansem, czy jak chce autor rozprawy z braniem w sceptyczny nawias czy cudzysłów. Jankowiak nie chciał stworzyć monografii ironii w twórczości autora „Wesela”, a jedynie opisał wielowymiarowy aspekt ironicznego dialogu z tradycja romantyczną. Poeta taki jak Mickiewicz czy Słowacki, Krasiński czy Norwid podchodził do swojej sztuki w sposób niezwykle poważny, wręcz namaszczony. Twórca taki jak Wyspiański wprowadził do swoich dzieł cytaty i kryptocytaty z utworów romantycznych, a także pokusił się o próbę umieszczenia w tradycji doświadczeń i rozważań człowieka końca wieku dziewiętnastego i początku dwudziestego. Gdyby czynił to śmiertelnie poważnie, posądzony by został o patetyczny monumentalizm, zostałby wyśmiany i wydrwiony. Iluż znamy takich młodopolskich twórców? Zaletą pracy prof. Jankowiaka jest to, że pokazał on głębię przemyśleń Wyspiańskiego i jego znakomite rozumienie tradycji romantycznej. To jest niewątpliwie podręcznik rozumienia jego dramatów, a przy tym znakomite studium, pulsującej żywą ironią, żywej literatury.
_____
Mieczysław Jankowiak, Misterium Dionizosa. Ironiczny dialog Wyspiańskiego z romantyzmem, Wyższa Szkoła Pedagogiczna, Bydgoszcz 1998, s. 236.