John Maxwell Coetzee urodził się w 1940 roku w Kapsztadzie, jako potomek holenderskich osadników z XVII wieku. Jego ojciec był południowoafrykańskim prawnikiem, ale pisarz ma też polskie korzenie, bo jego pradziadek – Baltazar Dubiel – był Polakiem i pochodził ze wsi Czarnylas, w województwie wielkopolskim (to kolejny po Reymoncie i Szymborskiej noblista związany z tym regionem). Ów daleki przodek wyemigrował do Afryki w wieku kilkunastu lat, tam żył i zmarł w roku 1929. Większą część dzieciństwa przyszły pisarz spędził w Kapsztadzie i Worcester (Kraj Przylądkowy), studiował matematykę i anglistykę. Doktorat z lingwistyki uzyskał na uniwersytecie w Texasie, a tematem jego pracy była komputerowa analiza stylistyczna prac Samuela Becketta. Następnie wykładał angielski i literaturę na uniwersytecie w Buffalo, a po wzięciu udziału w protestach przeciw wojnie wietnamskiej, musiał opuścić USA i wrócił do RPA, gdzie został profesorem literatury angielskiej na uniwersytecie w Cape Town. W 2002 roku, po przejściu na emeryturę, przeniósł się do Adelajdy w Australii i przyjął obywatelstwo tego kraju. Coetzee należy do elitarnego grona kilku najważniejszych współczesnych prozaików. Jest laureatem Literackiej nagrody Nobla (2003) i dwukrotnym zdobywcą Nagrody Bookera. W swojej twórczości, silnie inspirowanej egzystencjalizmem, tworzy zdumiewającą, psychologiczną galerię samotników i ludzi uwikłanych w przemiany świata. Dwukrotnie odwiedził Polskę i między innymi pojechał do miejsc związanych z jego pradziadkiem. Po Nagrodzie Nobla w naszym kraju pojawiły się przekłady prawie wszystkich powieści tego – czasami porównywanego do Conrada i Marqueza – prozaika. Brakowało tylko esejów, które autor publikował w „New York Review of Books”, jako przedmowy lub posłowia, albo wygłaszał w różnych częściach świata. Obecnie luka ta została wypełniona i polski czytelnik może zapoznać się ze sporych rozmiarów wyborem pt. Dziwniejsze brzegi, na który składają się eseje z lat 1986-1999. Jak podaje na okładce wydawca: W dwudziestu sześciu tekstach Coetzee przybliża sylwetki i dzieła ważnych postaci literatury światowej. Krytycznie analizuje twórczośc takich pisarzy, jak Doris Lessing, Salman Rushdie, Zbigniew Herbert, Josif Brodski, Amoz Oz, Nadine Gordimer, Nadźib Mahfuz, Robert Musil czy Iwan Turgieniew. W swoich precyzyjnych, wyważonych szkicach Coetzee podnosi zagadnienia wpływu biografii i kontekstu historycznego na twórczość, porusza problemy kolonializmu i rozważa kwestie przekładu takich klasyków jak Kafka i Borges. Ta nota niestety może być myląca, bo niektórym z wymienionych twórców pisarz poświęcił zaledwie krótkie teksty recenzyjne, a o innych zaledwie wzmiankował.
Tom otwiera przenikliwa prelekcja pt. Co to jest dzieło klasyczne?, w którym Coetzee wychodzi od tezy Eliota, iż cywilizacja Europy Zachodniej to cywilizacja jednorodna, wywodząca się z Rzymu poprzez Kościół katolicki i Święte Cesarstwo rzymskie, a więc jej źródłowym dziełem jest najsławniejszy epos literatury łacińskiej, „Eneida” Wergiliusza. Polemizując z tą tezą, autor przechodzi do rozważań natury ogólnej nad tym, dlaczego w ogóle Eliot stał się Anglikiem, przynajmniej w takim stopniu by kwestia ta nabrała dla niego znaczenia. W jego ujęciu droga twórcza tego wielkiego poety była rodzajem budowania nowej tożsamości narodowej, opartej o klasyczne łacińskie wzorce. Choć wydźwięk tej partii tekstu jest lekko ironiczny, stanowi on próbę rehabilitacji i akceptacji Eliota, jako pisarza w pełni europejskiego. Dalej, wychodząc od młodzieńczego zauroczenia, Coetzee rozważa różne aspekty klasyczności Bacha i jego muzyki. Tutaj padają słowa, które wypowiedzieć mógłby muzykolog lub dyrygent, dobrze rozumiejący całą drogę życiową i filozofię twórczości lipskiego kantora: W Bachowskiej muzyce nie ma nic niejasnego, żaden z poszczególnych kroków nie jest tak niebywały, by nie można go było naśladować. Gdy jednak sekwencja dźwięków urzeczywistnia się w czasie, proces kompozycji przestaje w pewnej chwili być zwykłym łączeniem elementów – elementy przylegają do siebie jako obiekt wyższego rzędu w sposób, który mogę scharakteryzować tylko przez analogię: ucieleśnienie idei zawiązania akcji, jej rozwinięcia i rozwiązania, bardziej uniwersalnych od muzyki. Bach myśli muzyką. Muzyka wymyśla siebie za pośrednictwem Bacha. To znamienne odwrócenie roli i takie widzenie twórcy, pozwala uznać Bacha za wyraziciela treści idealnych i klasyka w pełnym rozumieniu tego słowa. Jako reprezentant wysokiej kultury europejskiej, jest ów wielki twórca prawodawcą tych samych wartości, co Wergiliusz, a w dalszym tle Eliot. To jakby zestrzelenie w obrębie jednej jaźni i monumentalnego talentu, tego wszystkiego, co stanowi fundament sztuki, co przetrwało nihilizujące działania stuleci i co generuje rozwój w nadchodzących wiekach, w coraz to nowych aliansach, nawiązaniach, kryptocytatach i przypomnieniach. Tutaj – u końca tekstu, pada pytanie w jaki sposób idea przetrwania, klasycyzuje dzieło i przejawia się w ludzkim życiu i to tutaj pojawia się też niewielkie nawiązanie do eseistyki Herberta, które wydawca książki, zapewne dla celów komercyjnych, zaklasyfikował jako przybliżenie sylwetki polskiego poety: Aby znaleźć prawdziwie rzetelną odpowiedź na to pytanie, najlepiej będzie odwołać się do współczesnego nam wielkiego piewcy klasyczności, Polaka Zbigniewa Herberta. W jego ocenie przeciwieństwem tego, co klasyczne, nie jest postawa romantyczna, lecz barbarzyńska; ponadto relacja pomiędzy klasycznością i barbarzyństwem polega nie tyle nas sprzeczności, ile na konfrontacji. Herbert pisze z historycznej perspektywy Polski, kraju o kulturze zachodniej w stanie oblężenia, niefortunnie tkwiącym pomiędzy sporadycznie barbarzyńskimi sąsiadami. Zdaniem Herberta dzieło klasyczne wychodzi cało spod barbarzyńskiej opresji nie ze względu na jakąś swoją zasadniczą cechę: to, co nie poddaje się najgorszym przejawom barbarzyństwa, ponieważ kolejne pokolenia, nie mogąc sobie pozwolić na taką utratę, podejmują zaciętą obronę – to właśnie jest dzieło klasyczne. W konkluzji końcowej Coetzee dochodzi do przekonania, że ważną rolę w procesie kształtowania się dzieła klasycznego odgrywa krytyka, nawet ta najbardziej sceptyczna, bo staje się ona jednym z instrumentów, którymi posługuje się przebiegła historia. Podążając od Eliota, zatrzymując się przy młodzieńczych zauroczeniach muzyką i analizując dzieło Bacha, a na koniec pointując nawiązaniem do Herberta i roli krytyki, stworzył autor pojemny myślowo tekst, który zapewne wielokrotnie będzie cytowany i przywoływany w kontekstach klasyki i klasyczności.
W dalszej części książki pojawia się kilka esejów związanych z wielkimi dziełami i pisarzami angielskimi – to jakby prywatna historia tej literatury. Czytamy zatem o transgresji Robinsona Crusoe, który przekroczył granice książki i zakorzenił się w świadomości zbiorowej Zachodu. Jest też próba weryfikacji poglądów na temat słynnej Clarissy Samuela Richardsona, zawdzięczającej swoją legendę w dużej mierze ze względu na temat gwałtu. Tutaj pojawiają się ważkie rozważania na temat piękna, które jest absolutem – w tym sensie, że nie zależy od obserwatora ani od jego pragnień, wręcz udaremnia wszelkie próby swojego uzależnienia. Ciekawy jest też obszerny esej o Antonii Susan Byatt, realizującej cykl powieści o losach Angielki z jej klasy, w bezbarwnych latach pięćdziesiątych i podczas rewolucji kulturalnej lat sześćdziesiątych. Z zainteresowaniem przeczytamy też przybliżenie Caryla Philipsa, angielskiego pisarza z karaibskim rodowodem, który jak V. S. Naipaul opisuje problemy związane z adaptacją w brytyjskim społeczeństwie w czasach nastrojów antymurzyńskich. Wielbiciele twórczości Salmana Rushdiego znajdą w omawianym tomie tekst o Ostatnim westchnieniu Maura. Ta powieść o Indiach i o ich odbiorze w świecie, stanowi wielkie dokonanie w dorobku autora Szatańskich wersetów, który zawsze miał trudności z określeniem swojej tożsamości, a po fatwie, ogłoszonej przez Chomeiniego, jego sytuacja jeszcze bardziej się skomplikowała. Zdaniem Coetzee’go Rushdie wcale nie jest programowym postmodernistą metafikcyjnym, o czym najwymowniej świadczy to, że nie traktuje przekazu historycznego jako jednej spośród wielu opowieści. Sporo miejsca w tomie zajmuje wnikliwa analiza autobiografii Doris Lessing – Under My Skin (1994), która mogła zwrócić uwagę szwedzkich akademików na tę komunistkę i feministkę, ale przede wszystkim znakomitą pisarkę, poszukującą swoich korzeni kulturowych i odważnie rozliczającą się z przeszłością, z popełnionymi błędami i z chybionymi wyborami. Coetzee uczciwie odtwarza etapy życia Lessing i wskazuje centralne punkty jej biografii. Jako pisarza południowoafrykańskiego interesują go szczególnie afrykańskie lata autorki Pamiętnika przetrwania, ale poświęca też wiele uwagi innym przedziałom czasowym, tej trwającej wiele lat, kariery literackiej. W jego ujęciu autorka urasta do miana jednej z najważniejszych myślicielek ostatnich lat – osoby idącej odważnie szlakiem konsekwencji i przekonania o własnej wartości.
Dziwniejsze brzegi, to także książka, w której znajdziemy teksty o pisarzach holenderskich i południowoafrykańskich, co jest związane z afrykanerską przeszłością autora. Polskiemu czytelnikowi niewiele powiedzą nazwiska Marcellusa Emantsa, pisarza żyjącego w Holandii na przełomie dziewiętnastego i dwudziestego wieku. Nie zyskał też ogólnoświatowej sławy, czy choćby szerszego oddziaływania Harry Mulisch, nawiązujący w swojej powieści Odkrycie nieba (1996) do duchów uskrzydlonych i ukazujący ich wysłannika. Dość obco i egzotycznie brzmi też nazwisko Ceesa Nootebooma, autora uznanego za wybitną osobistość w obrębie literatury niderlandzkiej, ale także mało znanego w Polsce, mającego swoich wielbicieli przede wszystkim w gronie filologów i translatorów. Idąc tropem holenderskich śladów i nawiązań, wskażmy jeszcze esej o wierszach Szkota Thomasa Pringle’a, który spędził w Afryce Południowej sześć lat, ale – zdaniem noblisty i redaktorów omawianego tomu wierszy – może uchodzić za pisarza południowoafrykańskiego. Twórca ten, z afrykańskich konkretów, wyprowadza uniwersalia europejskie i może być odkryciem dla wielu miłośników poezji. Z kolei Daphne Rooke urodziła się w Transwalu, dawnej prowincji Afryki Południowej i jest autorką licznych, poczytnych powieści, z których jednak żadnej nie uznano za arcydzieło. Coetzee czyta i komentuje książki tej autorki, bo znajduje w nich problemy, które pojawiają się w całej literaturze regionu, a więc próba określenia własnego pochodzenia, konflikty narodowościowe, a przede wszystkim batalia pomiędzy czarnymi i białymi oraz syndrom postkolonialny. Oczywiście w tym zestawie nie mogło zabraknąć noblistki Nadine Gordimer, ale o jej związkach z prozą Turgieniewa będzie nieco dalej. Skupmy się raczej na omówieniu pamiętników afrykanera, malarza i poety Breytena Breytenbacha, którego władze Południowej Afryki nie chciały wpuścić do tego kraju, wraz z żoną Wietnamką. Po wielkim skandalu, otrzymał wraz z małżonką wizę o ograniczonym czasie ważności i odważnie wypowiadał się przeciwko apartheidowi. Jeden z esejów poświęcił też Coetzee południowoafrykańskim liberałom – Alanowi Patonowi i Helen Suzman, których losy są charakterystyczne dla działaczy pozytywnie nastawionych do przemian – komentujących liczne wydarzenia w wydawanych książkach. Ciąg tekstów, związanych z tożsamością kulturową, afrykanerstwem i apartheidem, zamyka studium pt. Noël Mostert i Kolonia Przylądkowa, który jest recenzją dzieła opisującego działalność misjonarzy w Kraju Przylądkowym i walk, jakie toczyli Zulusi z kolonistami – Frontiers: The Epic of South Africa’s Creation and the Tragedy of Xhosa People (1992).
Światowy wymiar pisarstwa Coetzee’ego widać przede wszystkim w esejach, które odwołują się do dzieł wielkich twórców. Tak jest w przypadku analizy książki Williama H. Gassa pt. Reading Rilke: Reflektions on the Problems of Translation (1999), w której czytamy o życiu i twórczości autora Elegii duinejskich , ale także o wizji przekładu, zaprezentowanej przez Gassa. Niezwykle wnikliwy i polemiczny tekst może być wstępem do dalszej lektury i studiów translatorskich i komparatystycznych. Kolejny esej – Tłumacząc Kafkę – jest krytyczną analizą przekładów z niemieckiego na angielski, dokonanych przez małżeństwo Muirów i Marka Harmana. Wykład na temat wielu odkrytych błędów i przeinaczeń staje się pretekstem do zaprezentowania poglądów Coetzee’go na pisarstwo i sztukę przekładu, a także na przytoczenie zdumiewających faktów z życia Kafki. W kręgu literatury niemieckojęzycznej orbituje też esej o dziennikach Roberta Musila, przetłumaczonych na angielski. I tutaj znajdziemy wiele przywoływanych zdarzeń z życia tego austriackiego pisarza, któremu nie było dane ukończyć zaplanowanych prac. Nagła śmierć z powodu wylewu przerwała ambitne założenia i dała asumpt do licznych dyskusji, prac filologicznych i propozycji rozwiązania zakończeń książek. Obok skromnego nawiązania do poglądów Herberta na temat klasyczności, literaturę słowiańską reprezentuje także esej o Josefie Škvoreckým, chwalonym za umiejętności narracyjne, ale w zakresie stylu przeciwstawianym wykwintowi Milana Kundery. Zapewne ciekawsze są teksty o pisarzach rosyjskich – Dostojewskim i Brodskim, a także – anonsowany już wyżej – esej o związkach prozy Gordimer z Turgieniewem. Za każdym razem pretekstem jest jakaś anglojęzyczna książka o rosyjskim twórcy i jej lektura, a potem tekst, który bywa rodzajem recenzji i eseju, próby przekazania syntetycznych wiadomości na temat pisarza i zrozumienia jego psychiki, zastanawiających zachowań lub wyborów. Widać, że Coetzee jest znawcą literatury rosyjskiej i jej wielkim miłośnikiem (znalazło to wyraz w powieści Mistrz z Petersburga) – porusza się swobodnie w obrębie dziewiętnastego i dwudziestego stulecia, zna twórczość Mandelsztama, Cwietajewej i Achmatowej, rozumie eseje Brodskiego, odnosi życie współczesnych autorów do twórców z przeszłości, analizuje i syntetyzuje, a nade wszystko dookreśla kontekst kulturowy. Tak jest też w krótkim tekście poświęconym opowiadaniom zebranym Borgesa, ale przede wszystkim w esejach o pisarzach żydowskich – Aharonie Appelfeldzie i Amozie Ozu, o twórcy egipskim – Nadżibie Mahfuzie oraz właśnie we wspaniałym tekście pt. Gordimer i Turgieniew. Tutaj znajdziemy wskazanie walecznej postawy pisarza, który jest wierny sprawie reform społecznych, lecz nieustannie krytykuje i kontestuje strategie swoich kolegów. Istotą tego eseju jest kwestia dalszej przydatności europejskich wzorców w Afryce, która stała się elementem bardziej złożonego, bardziej osobistego, bardziej naglącego pytania: w jaki sposób kontynuować podwójny dyskurs, w którym można przydzielać artyście rolę samotnego Shelleyowskiego wizjonera, a zarazem rzecznika ludu, bez konieczności akceptowania podziału sztuki na wysoką i popularną, bez wyznaczania sobie oraz podobnie myślącym eurocentrycznym pisarzom jednego zestawu kryteriów, drugiego zaś – czarnym pisarzom afrykańskim? To jedno z najważniejszych pytań całej eseistyki Coetzee’ego, zmieniać się będą tylko części składowe, ale za każdym razem chodzić będzie o ten sam wymiar i o podobne dylematy. Coetzee otrzymał Literacką Nagrodę Nobla za prozę cechującą się analityczna błyskotliwością i ten fragment uzasadnienia gremium noblowskiego, możemy też odnieść do jego eseistyki. To są w przeważającej mierze świetnie, z polotem napisane teksty, którą mienią się odcieniami znaczeń, znakomicie wprowadzają w temat i dają jego eseistyczną wykładnię. Rację ma James Shapiro, gdy w recenzji dla „The New York Times of Books” wskazuje, że książka ta rzuca światło na intelektualną podróż przez świat najbardziej wpływowych i znaczących pisarzy dnia dzisiejszego. Z kolei Daniel Barret – w recenzji w „The Yale Review of Books” – dodaje: Bliski związek Coetzee’ego z literackimi przodkami pozwala mu ożywić i w nowy sposób zinterpretować największe dzieła współczesnego kanonu. Wędrując z pisarzem, odnajdujemy autentyczną łączność kultur i przestrzeni literackich, strategii narracyjnych i sposobów zawiązywania akcji utworów. Przeskakując od dziewiętnastego do dwudziestego wieku, z kraju do kraju i od dzieła do dzieła, Coetzee wykazuje zdumiewającą giętkość intelektualną. Jego eseje zaciekawiają i powodują, że pragniemy sięgnąć po utwory prezentowanych twórców. Przyglądając się im po różnymi kątami, cytując i przywołując opinie znawców, a nade wszystko tworząc szeroką panoramę, rozkładając wachlarz utworów i ujęć, tworzy pisarz eseje o nieprzemijającej wartości i sile oddziaływania. Jego metoda wnikania w dzieło, porównywania z innymi utworami, a potem tworzenia jego krytycznoliterackiej czy filozoficznej genealogii, znakomicie sprawdza się w obrębie języka angielskiego. Także w języku polskim czytamy te teksty z poczuciem, że napisał je mistrz słowa i człowiek znający ludzka duszę. Ktoś kto dostrzega w świecie dalekie brzegi, ale zatrzymuje się tylko przy dziwniejszych…
Dodaj do ulubionych:
Lubię Wczytywanie…