
Foto Jodi Bieber
Szybki skok do Torunia, do Centrum Sztuki Współczesnej, którego to niezmiennie zazdroszczę temu sąsiadującemu z Bydgoszczą miastu. Patrząc na nasze, peerelowskie w kształcie i nie mające wyrazistej osobowości twórczej BWA, nie mogę zrozumieć jak tak duży ośrodek jak stolica województwa, godzi się na wieloletnią degradację, brak pomysłowości, wizjonerstwa, artystycznej dążności do zmiany świata. Tym razem w toruńskim CSW obejrzałem dwie wystawy – jedną, będącą plonem znanego konkursu fotograficznego World Press Photo of the Year i drugą, mającą w zamyśle prezentować osiągnięcia toruńskich artystów w ostatnim stuleciu. Jeśli chodzi o pierwszą ekspozycję, to jej założenia zrozumiemy, gdy przytoczymy dopowiedzenie organizatorów: Każdego roku niezależne, międzynarodowe jury, składające się z dziewiętnastu członków, wybiera spośród zdjęć nadesłanych przez fotoreporterów, ogólnoświatowe agencje prasowe oraz przez gazety i czasopisma, najlepsze fotografie w dziewięciu kategoriach. Kryterium wyboru zdjęć nie stanowi jedynie ich wartość estetyczna, ale również ich przekaz i istotność pytań, jakie zadają. W tym roku swoje prace zgłosiła rekordowa liczba uczestników – ponad 5 tysięcy fotografików, ze 125 krajów, nadesłało ponad 100 tysięcy zdjęć! Ta najbardziej prestiżowa wystawa fotografii prasowej, organizowana od 1955 roku, cieszy się corocznie wśród publiczności wielką popularnością. Konkurs obejmuje zarówno fotografie pojedyncze, jak i serie, rozpatrywane w konkretnych kategoriach, takich jak Zdjęcie Roku, Wydarzenia, Ludzie, Sport, Życie współczesne, Życie codzienne, Portret, Sztuka i rozrywka, Natura. Każdego roku nagrodzone fotografie prezentowane są w formie wystawy pokonkursowej, otwieranej wiosną w Amsterdamie jako część ceremonii wręczenia nagród. Następnie ekspozycja rozpoczyna trwającą do marca następnego roku podróż po całym świecie. Wysoki poziom artystyczny konkursu przyciąga nie tylko środowisko dziennikarzy i artystów, ale również osoby na co dzień nie związane z fotografią. Wystawa w tym roku zdominowana została przez fotografie drastyczne, zarówno w kategoriach ogólnych, jak i w tematycznych, ale taka jest specyfika tej dziedziny sztuki i rzemiosła dziennikarskiego – liczy się przede wszystkim sensacja, uchwycenie zdarzeń, odnotowanie scen drastycznych i efektownych, dziwnych i bulwersujących. To wielka zaleta tego rodzaju wystaw, ale zarazem jej słaba strona, szczególnie dla tych widzów, którzy wybierają się do galerii by zobaczyć na zdjęciach świat w pigułce, obraz roku na całym globie. Spośród bilionów zdarzeń wybiera się tylko cząstki, fragmenty i prezentuje się je jako symbol całości. Dlatego tyle na tych przybliżeniach okrucieństwa, tyle przelanej krwi, tyle scen mrożących krew w żyłach. Ale to przecież nie jest prawdziwy kształt świata w danym roku, to jaskrawe wycinki, ale dalekie od różnorodności tego, co się wydarzyło. Zbrodnia goni tutaj zbrodnię, karabiny Kałasznikowa na ramionach wojowników, ciała bezładnie rzucane na kupę po trzęsieniu ziemi na Haiti, ale przecież jest też inny świat, radości i spokoju, głębokiej zadumy nad życiem i spokojnego przechodzenia przez lata. Indiańskie dzieci biegną z radością do jednej z odnóg Amazonki i kąpią się w niej, chińska dziewczyna wspina się na szczyt i patrzy na piękny kraj, ludzie kochają się i tulą się do siebie, pięknie ubarwione ptaki wznoszą się nad kolorowe kwiaty, a wieczorem na niebie pojawia się zjawiskowe rozmycie barw. Oczywiście i ta druga, drastyczna strona naszej egzystencji jest ważna, bo prezentuje wynaturzenia i naruszenia ludzkiej godności, rodzi bunt i każe walczyć o humanistyczne wartości.

Stanisław Ignacy Witkiewicz - Nova Aurigae.1918
Może dlatego jako fotografię roku 2011wybrano portret Jodi Bieber z RPA, prezentujący młodą Afgankę, Bibi Aiszę, oszpeconą przez talibów za ucieczkę z domu, w który rządził mąż tyran. Na szczęście – Aisha została uratowana i przywieziona do schroniska w Kabulu prowadzonego przez organizację humanitarną Kobiety dla Afgańskich Kobiet (Women for Afgan Women – WAW). Fotografia została zaprezentowana szerokiemu gronu odbiorców za pośrednictwem magazynu „Time”, który wybrał ją na okładkę sierpniowego numeru w 2010 roku. Okładkę pisma uznano za kontrowersyjną, jednak nie głównie za sprawą szokującego widoku, ale cytatu pod zdjęciem: „Co się stanie, jeśli opuścimy Afganistan”. Zdjęcie ukazujące okaleczoną Aishę zmieniło nie tylko sytuację 18-letniej wówczas dziewczyny – która przebywa obecnie w Nowym Jorku i przeszła operację rekonstrukcji twarzy – z pewnością stanowiło kolejny przyczynek do dyskusji nad zaangażowaniem wojsk zagranicznych w Afganistanie. Pytanie jest wciąż aktualne, zwłaszcza w kontekście ostatnich wydarzeń mających miejsce w krajach muzułmańskich. Praca fotografki pochodzącej z RPA opowiada nie tylko historię Afganistanu, ale jest również emblematyczna dla sytuacji wielu kobiet na całym świecie. Jak powiedziała o tymże zdjęciu Ruth Eichhorn, jedna z członkiń jury uzasadniając wybór komisji: „Posiada bardzo silne przesłanie dla świata. Około 50 proc. populacji to kobiety i tak wiele z nich wciąż żyje w marnych warunkach oraz cierpi z powodu przemocy. Ta kobieta jest jak ikona”. Zdjęcie mówi o wszystkich kobietach, które doświadczają niesprawiedliwości i przemocy, niezależnie od pochodzenia i miejsca urodzenia. Oprócz tej drastycznej fotografii na wystawie zapoznać się możemy z dziesiątkami obrazów trafnie diagnozujących kondycję współczesnego świata, nieustannie pędzącego do przodu, pełnego konfliktów i tragicznych zdarzeń. Od gwałtów po trzęsieniu ziemi na Haiti, po zabiegi aborcyjne w trzecim świecie, katastrofę samolotu polskiego Prezydenta, po takie szokujące chwile, jak skok z mostu węgierskiego samobójcy czy przebicie byczym rogiem szyi torreadora podczas corridy. Zdecydowanie za mało jednak jest obrazów prostej egzystencji, magicznych chwil w różnych zakątkach globu, choćby rozkwitania kwiatów agawy na pustyni, lotu samotnego orła w powietrzu, spotkania kobiet na placu w afrykańskiej wiosce czy zamyślenia mężczyzny, stojącego na brzegu wyspy w archipelagu Bismarcka albo patrzącego na lodowe gładzie Grenlandii.

Stanisław Borysowski,Kompozycja, ok. 1962
Druga wystawa w CSW, którą obejrzałem, nawiązująca do tytułu słynnej powieści Witkacego 622 upadki Bunga, ma dwa oblicza. Jest to spora prezentacja polskiego malarstwa, instalacji i rzeźby, a biorą w niej udział następujący twórcy: Eugenia Algusiewicz, Jan Baczyński, Marek Basiul, Stanisław Bałdyga, Monika Bielińska, Anna Bochenek, Stanisław Borysowski, Jerzy Brzuskiewicz, Krzysztof Cander, Danuta Ciechanowska, Tadeusz Cybulski, Jerzy Czapiewski, Koźma Czuryło, Joanna Dąbkiewicz-Luścińska, Dariusz Delik, Wiesław Dembski, Romuald Drzewiecki, Wojciech Aleksander Durek, Julian Fałat, Piotr Firlej, Brunon Gęstwicki, Feliks Paweł Gęstwicki, Tadeusz Godziszewski, Sławomir Grabowy, Grupa Działania (Lucim), GRUPA ZERO 61, Czesława Kazimiera Gucz, Wiesław Haładaj, Marta Ipczyńska-Budziak, Małgorzata Iwanowska-Ludwińska, Bronisław Jamontt, Janusz Kaczmarski, Antoni Kamieński, Wojciech Kapelański, Edward Karniej, Jerzy Kędzierski, Bronisław Kierzkowski, Piotr Klugowski, Anna Kola, Elżbieta Kopacz, Ireneusz Kopacz, Felicja Kossowska, Zygmunt Kotlarczyk, Józef Kozłowski, Bogdan Kraśniewski, Maria Krupska, Ryszard Krzywka, Lech Kubiak, Wacław Kuczma, Stanisław Lackowski, Iwona Liegman, Jerzy Ludwiński, Rafał Malczewski, Krzysztof Mazur, Ignacy Mazurek, Otylia Meyer, Stanisław Miller, Tymon Niesiołowski, Barbara Narębska- Dębska, Paweł Nowak, Mirosław Pawłowski, Józef Pietrzyk, Tomasz Pietrzyk, Edgar Jerzy Pill, Leszek Pindelski, Mirosław Piotrowski, Bogumiła Pręgowska, Filip Pręgowski, Jan Pręgowski, Andrzej Prokopiuk, Bogdan Przybyliński, Izabella Retkowska, Roman Rok, Adolf Ryszka, Edward Saliński, Kazimierz Sichulski, Józef Słobosz, Wiesław Smużny, Zbigniew Stec, Marian Stępak, Krystyna Szalewska-Gałdyńska, Marek Szary, Katarzyna Tretyn-Zečević, Maria Wąsowska, Mieczysław Wiśniewski, Stanisław Ignacy Witkiewicz, Stefan Wojciechowski, Lech Wolski, Maria Zakrzewska, Marek Zajko, Lucjan Zamel, Ewaryst Zamel, Ignacy Zelek, Mieczysław Ziomek, Marek Żuławski. Wystawa ma wieńczyć stulecie Związku Polskich Artystów Plastyków i poświęcona jest przede wszystkim regionalnej sekcji tego związku. Jak piszą kuratorzy wystawy: Środowisko artystów związanych z Toruniem zostanie po raz pierwszy tak szeroko przedstawione w murach toruńskiego CSW. Będzie to wyjątkowa i niepowtarzalna okazja, by prześledzić m.in. bogatą historię Okręgu Toruńskiego ZPAP, kulturalnego życia Torunia, by zapoznać się z portretami i autoportretami najważniejszych historycznych postaci związanych z naszym miastem i jego okolicami. Dość rozmyte są tutaj kategorie „sztuki” i „artysty”, nazywane przez organizatorów „ścieżkami”, a i to, że jacyś twórcy otarli się o Toruń (Witkacy, Herbert), nie funduje określonej rzeczywistości wizualnej, klimatu intelektualnego i w dość dowolny sposób wiąże się z dziełami zaprezentowanymi na wystawie. Paradoksalnie obecność prac Witkacego stanowi ogromną zachętę do wejścia w tę wykreowana przestrzeń i dobrze komponują się z nimi dzieła Borysowskiego, Fałata, Candera, Kotlarczyka, Niesiołowskiego, Sichulskiego, Wolskiego i Ziomka. Jakże jednak zdumiewające są dopowiedzenia kuratorów, którzy tak wielką różnorodność i finezję artystyczną kwitują dziwacznymi ogólnikami: Podróż ta prowadzić nas będzie także przez różnorodność form, za pomocą których sztuka może definiować siebie: jako przestrzeń, w której fantazja staje się wyzwolona, jako pole, w którym zostają wyrażone emocje i stany umysłu, jako instrument służący do kondensowania czasu i przechowywania wspomnień. Równolegle do wskazanych, tematycznych „rozdziałów”, podczas wystawy ukazana zostanie także wielość dyscyplin artystycznych, takich jak malarstwo, rzeźba, grafika, rysunek, instalacje, czy sztuka performance. Będziemy mieli niespotykaną okazję do zapoznania się z wszelkimi różnymi sposobami, poprzez które język artystyczny dąży do odnowienia się w celu ponownego zdefiniowania granic sztuki i połączenia jej z innymi dziedzinami naszej rzeczywistości społecznej. Po drugiej stronie ulicy, przy której stoi CSW, znajduje się wydział polonistyki UMK i doprawdy warto teksty, prezentowane publiczności poddawać korekcie fachowców – znikną wtedy z katalogów i stron internetowych takie kwiatki jak „wielość dyscyplin artystycznych”, „niespotykana okazja” czy „wszelkie różne sposoby”. 622 upadki Bunga to ekspozycja interesująca, choć programowo złamana, a cytaty z wierszy Herberta, zamiast wzbogacać ten przekaz, generują chaos, zamiast porządkować – przeciwstawiają się zdecydowanie wizualności prezentowanych dzieł. Oprócz tych dyskusyjnych usprawnień ekspozycyjnych, nie zauważyłem jakichś poważniejszych naruszeń artystycznych, a wystawę trzeba uważnie przestudiować, zatrzymać się dłużej przy wielu pracach, a nade wszystko przemyśleć jako propozycję oglądu i konstrukcji świata blisko stu artystów na przełomie jednego stulecia. No i czas tworzyć w Bydgoszczy galerię z prawdziwego zdarzenia, w której swoją stałą ekspozycję miałby Wyczółkowski, a kontrapunktem dla niego byliby tacy twórcy jak Lestikov, Wróblewski i cała plejada współczesnych artystów, których dzieła są w naszym mieście, a także tych, którzy z Bydgoszczą związali się, tutaj żyli i zmarli. (prymitywista Ociepka, Romanow, Cander, Nowacki).
Dodaj do ulubionych:
Lubię Wczytywanie…