Xiao Hong urodziła się 1 czerwca 1911 roku, w dniu Święta Smoczych Łodzi, w małym miasteczku Hulan, leżącym nad rzeką o tej samej nazwie. To był także dzień w którym ojciec poezji chińskiej Qu Yuan rzucił się do rzeki, protestując przeciwko zepsuciu politycznemu okresu Trzech Królestw. Dzisiaj Hulan jest dzielnicą Harbinu, wspaniałego miasta w Mandżurii, jakże dotkliwie doświadczonego na przełomie XIX i XX wieku. Dziewczynka przyszła na świat w rodzinie bogatych właścicieli ziemskich jako Zhang Naiying, a jej niezwykła wrażliwość kształtowała się w rodzinnym hutongu i w zjawiskowym, wielkim ogrodzie. Podpatrywała tam ptaki, ważki i koniki polne, wraz z ukochanym dziadkiem wykonywała drobne prace, nieustannie dyskutując z nim o ludziach, świecie i gwiazdach na niebie. Inną płaszczyzną obserwacji dziewczynki, wywodzącej się z ludu Han, byli sąsiedzi i niezwykła mozaika narodowościowa w Harbinie, gdzie uczyła się w szkole podstawowej i średniej. Jej matka zmarła, gdy dziewczynka miała dziewięć lat, ale nie przeżyła tego dramatycznie, bo ich więź była problematyczna. Także ojciec nie zapisał się dobrze w biografii przyszłej pisarki, która musiała uciekać z domu przed jego tyranią, by ostatecznie zostać wykreśloną z rejestrów rodzinnych. Żyjąc pośród Mandżurów, Koreańczyków, Mongołów, Ewenków, Rosjan, a nawet Polaków, zesłanych na Sybir, Xiao uczyła się tolerancji i patrzyła na świat szeroko otwartymi oczyma. Jej losy stały się podstawą do scenariusza chińskiego filmu pt. Spadające płatki kwiatów i obecnie jest prawdziwą gwiazdą w świecie chińskiej literatury – ikoną wrażliwości i kobiecej delikatności. Życie doświadczyło tę drobną, urodziwą dziewczynkę w okrutny sposób na wielu poziomach egzystencji i praktycznie nic się jej nie udawało, ani miłość, ani przyjaźnie, ani wydarzenia historyczne, jakże boleśnie nacechowane japońską agresją i utworzeniem marionetkowej republiki Mandżukuo. U sterów jej władzy postawiono Puyi, ostatniego chińskiego cesarza z dynastii Qing, sportretowanego tak udanie przez Bernardo Bertolucciego. Jego film może też obrazować przemiany zachodząc e w Chinach w czasach krótkiego życia Xiao Hong, tak obfitującego w nagłe zwroty akcji i zakończonego przedwcześnie w roku 1942 z powodu gruźlicy, w szpitalu w Hongkongu. Tam też została skremowana, a jej prochy podzielono i pogrzebano na cmentarzu Repulse Bay i w Kantonie.
Najbardziej znaną i cenioną powieścią Xiao Hong są Opowieści znad rzeki Hulan (呼蘭河傳), opublikowane u końca życia pisarki. Są to czarujące narracje nadwrażliwego dziecka, próbującego zrozumieć świat i ukazującego go takim jakim naprawdę jest. Nie znajdziemy tutaj kategorycznych ocen, ale sposób przedstawienia odzwierciedla uczucia autorki i staje się rodzajem wyrzutu. W lodowatej rzeczywistości północnych Chin, nieopodal wielkiej rzeki syberyjskiej Amur i miasta Harbin, określanego jako Paryż północy, rozgrywają się małe i wielkie dramaty, takie jak oderwanie nogi konika polnego i zamęczenie młodej synowej przez teściową, odprawianie prymitywnego rytuału szamańskiego i potajemne schadzki miłosne dziwacznego młynarza, zapadnięcie się konia w błotnistą maź i nagły przylot stad wron. Dziewczynka widzi wszystko ze zdwojoną mocą, analizuje i wymądrza się przed dziadkiem, a ten z przymrużeniem oka znosi wszelkie jej fanaberie. Autorka snuje swoją opowieść spokojnie, jakby chciała odwzorować leniwe nurty pobliskiej rzeki Hulan, a jednocześnie nasącza swoją prozę tak wielką zmysłowością, że staje się ona rodzajem plastycznych obrazów. Ważną rolę odgrywają tutaj też dokładnie odwzorowywane elementy świata i szczegóły najbliższej przestrzeni. Tak powstaje niezwykły hymn istnienia wrażliwego bytu, przeciwstawiającego się mrozom krainy i bezduszności ludzi – opowieść o rzeczach błahych i o samej istocie istnienia. Jakże chińska jest ta proza, przepojona miłością do ludzi i żalem z powodu ich przemijania, a przy tym jakże uniwersalna i sprawiedliwa przy przedstawianiu kolejnych postaci: aptekarzy, młynarza Fenga Krzywa Gęba, starego kucharza, sprzedawców bułeczek z nadzieniem i tofu, a nade wszystko członków rodziny, takich jak Drugi Wuj You. Spojrzenie dziecka zwykle idealizuje rzeczywistość, ale perspektywa dojrzałości kobiecej każe przedstawiać wszystko prawdziwie, bez przerysowań i uwzniośleń. Otrzymujemy zatem niemal malarski szkic miasteczka, w którym życie płynie leniwie, lato trwa krótko, a zimy i mrozy ciągną się w nieskończoność. Trudno się dziwić, że doroczny chiński festiwal rzeźb i budowli lodowych odbywa się w Harbinie, gdzie lód jeziora osiąga grubość jednego metra.
Powiernikiem i najczulszym przyjacielem dziewczynki jest jej dziadek ze strony ojca narratorki, jakże różniący się charakterem od niego. Mała bohaterka tej prozy instynktownie wyczuwa w nim wielkie pokłady dobroci i uwielbia przebywać w pobliżu niego, a także odbywać wyprawy do domów innych ludzi. Ma to często miejsce, bo jest on kimś w rodzaju sołtysa lub burmistrza mieściny i często decyduje o sprawach mieszkaniowych i społecznych. Tylko z nim dziewczynka może dyskutować bez lęku, że zostanie skarcona i tylko on udziela jej życzliwych rad, uczy życia w delikatny sposób, przygotowując ją do dalszej drogi. Niestety tak rodzi się też w niej niezwykła wrażliwość i delikatność, która zostanie bezwzględnie wykorzystana przez jej kochanków i partnerów. Na szczęście zrodzi ona też twórczość literacką i plastyczną – wszakże bohaterka powieści jest tylko lekko podkolorowana i w zamyśle autorskim ma odzwierciedlać losy pisarki. Zwykle wnuki zaprzyjaźniają się z rodzicami matki lub ojca, ale w tym przypadku dziadek stał się kimś na kształt strażnika tajemnego edenu dzieciństwa: Dziadek spędzał w ogrodzie całe dnie, a ja mu towarzyszyłam. On nosił duży słomkowy kapelusz, ja miałam mały. Naśladowałam go, gdy sadził kwiaty. Gdy wyrywał chwasty – wyrywałam i ja. Kiedy sadził kapustę, szłam za nim i nogą zasypywałam zagłębienia, w których umieszczał ziarenka. Nie żeby mi to równo wychodziło, ot tak, tu kopnęłam prawą nogą, tam lewą – dziecięce igraszki. Czasem nie tylko ich nie przesypywałam, ale wręcz wykopywałam w powietrze. Ten element zabawowy jest bardzo ważny w narracjach Xiao Hong i często wraca jak przypomnienie, że u podłoża ludzkiej wrażliwości leżą przeżycia dziecinne, doświadczenia pierwszych lat i wskazania naszych przewodników i opiekunów. Dziadek dziewczynki, choć jest dumnym patriarchą rodu, nie celebruje swoich urzędów i do wszystkiego podchodzi na luzie, czym zjednuje sobie nowych przyjaciół. Dziewczynka akceptuje go w chwilach wymuszonej powagi, ale najlepiej czuje się z nim, gdy żartuje, albo opowiada wymyślone historie z morałem lub dydaktycznym podtekstem. Pomiędzy niewinnością dziecka a infantylizmem starca często zawiązuje się rodzaj żartobliwej unii: Oczy dziadka promieniały radością, a jego śmiech brzmiał perliście jak śmiech dziecka. Dziadek był bardzo wysoki, cieszył się dobrym zdrowiem, chodząc, w ręku trzymał często laskę, a w kąciku ust miał swoją nieodłączną fajkę. Spotkawszy któreś z okolicznych dzieci, lubił z nimi pożartować. Tak jego dobra natura i znajomość prawideł życia promieniują na dziewczynkę i najpełniej przygotowują ją do życia.
Choć pisarka nie ocenia ludzi, to jej realistyczne opisy poszczególnych zachowań stają się ostrą krytyką społeczeństwa chińskiego w pierwszych dziesięcioleciach dwudziestego wieku. Najlepiej widać to w rozdziale piątym powieści, będącym opisem dziejów młodziutkiej żony, kupionej przez rodzinę Hu. To co miało być dla niej wielką przygodą i startem w nowe życie, stało się pasmem nieszczęść, płaczu i ciągłej udręki. Wszystko za sprawą złej teściowej, która uznała, że nastolatkę należy często katować, by utemperować jej „hardość” i wybić jej z głowy chęć powrotu do rodzinnego domu. Dziewczyna była maltretowana psychicznie, batożona, a nawet przypalana rozgrzanym do czerwoności pogrzebaczem, co spowoduje u niej najpierw autystyczne zamknięcie, a potem rodzaj choroby umysłowej. Nie wytrzymując ciągłych szykan i spektakli dla sąsiadów, urządzanych przez teściową, nieszczęsna, ubezwłasnowolniona żona umiera bez słowa skargi. Okrucieństwo teściowej idzie tutaj w parze z głupotą społeczności miasteczka Hulan, kibicującej takim przedstawieniom jak odzieranie dziewczyny z odzienia i podtapianie jej w balii z gorącą wodą: Wrzucona do wrzątku dziewczynka wrzeszczała jak opętana i rzucała się, jakby walczyła o życie. Trzy, może cztery osoby stały obok i polewały jej głowę. Po chwili jej twarz zrobiła się purpurowa, a ona sama przestała się wyrywać i stała spokojnie, jakby dała za wygraną. Kadź byłą na tyle ogromna i głęboka, że na zewnątrz wystawała praktycznie tylko głowa dziewczynki. Przyglądałam się jej długo, długo. Po jakimś czasie praktycznie przestała się ruszać, nie płakała już ani się nie śmiała, a jej twarz przybrała taki odcień jak czerwony papier wróżbity. Spływały po niej krople potu. Choć przybywa gapiów, nikt nie potrafił powstrzymać absurdalnych dyspozycji szamanki i członków przybranej rodziny, nakazujących trzykrotną kąpiel we wrzątku i podtapianie w celu wygnania złego ducha. Tak spowodują kilkakrotną utratę przytomności tego prawie dziecka, a w konsekwencji jakże smutną śmierć. Dla społeczności miasteczka ważniejszy jest spektakl, niż życie młodziutkiej żony, przybyłej z daleka i nie godzącej się na wybryki teściowej. Jej odejście traktują tak samo jak zdechnięcie konia lub osła, jak rytualne odcięcie głowy koguta lub kaczki, wreszcie jak ścięcie łanu zboża. Tak musiało się stać, bo takie były prawa współistnienia w mroźnej krainie, a kto się przeciwko nim buntował, płacił cenę najwyższą.
Powieść Xiao Hong wpisuje się w szeroki nurt chińskiej współczesnej prozy realistycznej, choć sposób opowieści przypomina tutaj też nieco magię dzieł Marqueza i Mo Yana. Opowieści znad rzeki Hulan są też zdumiewającym dokumentem historycznym, opartym na jednej biografii, ale też interioryzującym doświadczenia kilku pokoleń Chińczyków. Podejmowali oni wyprawy ku północnej krainie w poszukiwaniu lepszych warunków życia, ale często nie wytrzymywali skrajnych mrozów i zamknięcia się ludzi w hermetycznych kręgach rodzinnych lub narodowościowych. Dziewczynka z tej powieści i pisarka są przedstawicielami najbardziej ekspansywnego ludu Han, ale przecież zachowania sąsiadów i jej rodziny noszą także znamiona prymitywizmu i automatyzmu przypisywanego społecznościom szamanistycznym. Mandżuria z czasów dorastania dziewczynki, to tygiel kulturowy, w którym mieszały się wpływy i zwyczaje wielu nacji. Zamknięcie się rodzin w hutongach, czyli kwadratach niskich domach z podwórkiem po środku, było koniecznością warunkowaną przez zapobiegliwość i chęć zaznaczenia własnej inności. Pamiętajmy też i o tym – co wskazuje w Posłowiu tłumaczka Małgorzata Stoszek-Deng – że obfitująca w rozmaite surowce rozległa terytorialnie Mandżuria była terenem ścierania się potęg i mocarstw. Początkowo zamknięta na osadnictwo etnicznych Chińczyków Han, pod koniec XIX wieku stała się ich ziemią obiecaną i celem masowej migracji, zwłaszcza z regionów biednych, nawiedzanych przez klęski żywiołowe – z Shandongu i dzisiejszej Hebei. Kusiła przestrzeniami, żyznym czarnoziemem, możliwością zdobycia fortuny przez poszukiwaczy złota. Z podobnych przyczyn była również łakomym kąskiem dla sąsiednich państw. Przybysze z innych części Państwa Środka, tacy jak dziadek dziewczynki, stosowali liczne zabiegi by przetrwać pośród nowej społeczności, od żartobliwego komentowania tragedii i dramatów, po sentencjonalne traktowanie kolejnych zawiłości życiowych. Na tym tle dzieje rezolutnej i mądrej Chinki z miasteczka Hulan stają się opowieścią o wielkiej ludzkiej tęsknocie za czułością, bliskością i pełnią egzystencji – zyskują też wymiar uniwersalistyczny i pod każdą szerokością geograficzną odczytywane będą jako pełne prawdy dopełnienie mitu kalendarzowego, w który od tysiącleci wpisują się ludzkie losy.
___________
Xiao Hong, Opowieści znad rzeki Hulan, przeł. Małgorzata Stoszek-Deng, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2021, s. 254.