PO PODRÓŻY

Wróciłem z jakże fascynującej i pobudzającej wyobraźnię podróży do irackiego Kurdystanu. Przebywałem tam przez osiem dni na zaproszenie Instytutu Tawar oraz moich kurdyjskich i arabskich przyjaciół, z którymi spędziłem wspaniałe chwile. Podróżując pomiędzy miastami i mniejszymi ośrodkami, mknąc sto siedemdziesiąt kilometrów na godzinę szerokimi drogami tego zakątka świata, a nade wszystko przeglądając się w zjawiskowych krajobrazach górskich i wyżynnych, nie mogłem się nadziwić, że moje życie zawiodło mnie w te malownicze przestrzenie. Zagłębiałem się w nich z przekonaniem, że jest to część szerszego planu, realizowanego przez nieznaną moc, dla której prochem są ludzkie siły i intrygi, nieudolne próby kierowania biegiem dziejów i pojedynczymi życiorysami. Patrząc na wielkie połacie pięknej, górskiej przestrzeni, utwierdzałem się w wadze moich postanowień i planów, a w uszach stale brzmiało mi zdanie sułtana Erbilu, z którym spotkałem się w tym mieście: błogosław dzień, kiedy wrogowie stanęli na twojej drodze. Oni pozwolą ci wzmocnić się, oni dadzą ci energię do walki, oni zaprowadzą cię na szczyty. Gdyby zeszli z twojego szlaku, gdyby o tobie zapomnieli, nie wydobyłbyś z nicości tego, co ujrzało światło dzienne po twoim przebudzeniu, nie walczyłbyś tak odważnie i z taką energią. Tak, to prawda, kim byłbym bez tych kilku ludzkich demonów, którzy próbowali i wciąż mają zamiar wyrządzić mi krzywdę, to oni stale mnie wzmacniają, to oni są kreatorami moich dokonań. Łatwo mógłbym się ich pozbyć, łatwo mógłbym zrobić coś, co byłoby dla nich jak uderzenie piekielnego gromu, ale wolę walczyć słowem i wzmacniać się coraz bardziej. Patrząc na ogromne góry Kurdystanu myślałem o tym, co mnie czeka w nadchodzących dniach, miesiącach i latach i wyrywałem się myślą do książki o Norwidzie i Miłoszu, do moich powieści, opowiadań, esejów i wierszy. Z szybko bijącym sercem ściskałem ręce przyjaciół, intelektualistów z arabskich i kurdyjskich uniwersytetów i prostych ludzi, w których oczach wdziałem wielką tęsknotę za czystością i pełnią. I wiedziałem, że nie zejdę z mojej drogi, nie ugnę się nigdy pod ciosami, a nieznana moc, ta sama, która popychała dumne pokolenia Kurdów do walki o wolność, spowoduje, że kiedyś stanę na szczycie i spojrzę na rozległy świat. Zaledwie tyle i aż tyle możemy osiągnąć w przeznaczonym nam czasie, ale bez takich marzeń ludzkie życie nie miałoby sensu.

%d blogerów lubi to: