RZEŚKOŚĆ

Krystaliczny poranek u końca kwietnia… Wychodzę na taras by zaczerpnąć czystego, chłodnego powietrza. Niebo jest błękitne i zapowiada się piękny dzień. Roślinność w ogrodach wokół mojego domu oświetlona wyraziście, odsłania szczegóły niewidoczne przy szarówkach i przenosi myśli ku dniom dzieciństwa. Zapamiętałem wiele takich chwil, gdy szybko podążałem do podstawówki, a latach następnych biegłem na autobus i zjawiałem się na innym osiedlu, gdzie jest moje liceum. Wczoraj przygotowałem nieco kukurydzianej mąki z olejem dla ptaków i teraz wychodząc do pracy wyłożę to w miejscu, które jest już dobrze znane moim skrzydlatym przyjaciołom. Wczoraj na mój widok, z dachu sąsiedniego domu zleciała kawka, usiadła na płocie o metr o ode mnie i zabawnie przekrzywiając głowę przyglądała mi się. Stałem i patrzyłem na nią przez minutę, zauważając niezwykłą urodę szarości i czerni jej upierzenia. I uśmiechnąłem się do mojego życia, do tego porannego prezentu, do chwil, gdy czułem się szczęśliwy i spełniony. I ruszyłem rześko do pracy…    

Dodaj komentarz