ANDRZEJ CHRUSZCZYŃSKI 1935-2009

ChruszczyńskiZmarł prof. Andrzej Chruszczyński z którym współpracowałem przez wiele lat w mojej uczelni. Był błyskotliwym uczonym i pozostawił po sobie książkę, która była odważną próbą przewartościowania utrwalonych schematów literaturoznawczych. Wcześniej dał się poznać jako krytyk literacki i wnikliwy recenzent w wielu periodykach, wychował też spore grono uczniów, studentów, opiekował się piszącymi pod jego kierunkiem doktoraty. Wspomniana książka Chruszczyńskiego – Intensywizm i autentyzm (1918-1956) – może na długie lata pozostać w nowoczesnym polskim literaturoznawstwie. Napisana została lekko i ze smakiem, a przy tym prezentuje wyrazistą i syntetyczną wizję literatury, w zakreślonym w tytule okresie. Na samym początku autor mówi, iż nie sposób zaprzeczyć, iż stan badań w zakresie historii literatury polskiej XX wieku jest mało imponujący w dziale syntez oraz że stan taki wynika nie skądinąd, jak właśnie z kompletnego braku zgodności co do podziału na okresy i nadrzędności takich a nie innych prądów umysłowych, kierunków w sztuce czy stylów artystycznych – przebiegi tej literatury kształtujących. Chruszczyński nie godzi się na sztuczne wyodrębnianie literatury międzywojennej i doszukiwanie się w niej wielkich struktur, prądów – raczej widzi ją w ciągu szerszych tendencji literackich i artystycznych dwudziestego wieku. Trudno nie zgodzić się z badaczem, że ów dwudziestoletni twór jest sztuczną formułą stworzoną przez krytykę literacką, a do tego jeszcze rozdętą ponad miarę. Dla udokumentowania swojej tezy Chruszczyński proponuje spojrzenie wstecz – per analogiam wskazuje na rok 1795, uważany za koniec oświecenia i jednocześnie przypomina, że prądy oświeceniowe dostrzegalne są w polskiej literaturze jeszcze przez wiele lat, a  dopiero romantyzm wypiera je z ogromną siłą. Podobnie jest z dwudziestoleciem międzywojennym – autor nie widzi znaczących zmian jakościowych po 1939 roku, a zatem ta sztuczna cezura jest dla niego podejrzana. Raczej – pisze Chruszczyński – Stwierdzić należy, iż dopiero przesilenie lat 1949-1955 z owoczesnym tendencyjnym socrealizmem stać się miało cezurą rzeczywistą i trwałą oraz, że literatura polska w jej przebiegach współczesnych ma swoje korzenie w latach 1956-1957. Wtedy pojawiły się i utrwaliły swą obecność w literaturze nowe tendencje, prądy i propozycje stylowe, które powstały jako wypadkowa rodzimych problemów z późno odkrytymi w szerszej skali i dopiero teraz na dobre przyswojonymi tendencjami egzystencjalistycznymi i behawiorystycznymi zarazem. Dalej pokazuje autor na ile umowny jest rok 1918 jako początek szerszych tendencji w literaturze polskiej i odwołuje się do podobnej umowności związanej z wydaniem Ballad i romansów. Tutaj pojawiają się jako alternatywne inne lata, najczęściej powiązane z wydarzeniami politycznymi albo społecznymi i przez to – zdaniem autora – nie najlepiej zamykające zjawiska w obrębie literatury współczesnej.

Proponuje zatem autor własne uściślenia chronologizacyjne i zgłasza tezę, iż ramy czasowe epoki literackiej, którą zapoczątkował rok 1918 sięgają daleko poza granicę politycznej egzystencji Drugiej Rzeczypospolitej. Ramy te (…) rozciągają się aż do przesilenia tzw. nowej polityki kulturalnej i naturalnego zgonu doktrynalnego socrealizmu w praktykach polskiej literatury pięknej, a zatem do roku 1956. Daty 1932, 1939, 1944 i 1948 to natomiast cezury etapowe, granice faz wewnątrz epoki historycznoliterackiej, którą chcemy tutaj nazwać  e p o k ą   i n t e n s y w i z m u   i   a u t e n t y z m u. Chruszczyński przyjmuje jednak dla korzyści badawczych wcześniejszą cezurę, zastrzega się jednakże, że ma ona dla niego charakter czysto formalny i – jego zdaniem – z upływem lat będzie coraz szerzej krytykowana.(Jakby dla potwierdzenia słów badacza ukazała się już książka Anny Nasiłowskiej pt Trzydziestolecie 1914-1944.) W dalszej partii swojej pracy przystępuje Chruszczyński do wyłożenia istoty pojęć zaproponowanych w tytule dzieła, a potem powtórzonych w zgłoszonej tezie. Ich korzeni doszukuje się w trzytomowym dziele Kazimierza Czachowskiego pt. Obraz współczesnej literatury polskiej, w którym po raz pierwszy natkniemy się na próbę spojrzenia na wskazaną wyżej literaturę w aspekcie dwuprądowym. Właśnie w tomie trzecim wskazanego dzieła znajdziemy dwa pojęcia, które nie zostały – zdaniem Chruszczyńskiego – potraktowane serio przez literaturoznawców, a do których warto dzisiaj wrócić – ekspresjonizm i neorealizm. W nawiązaniu do koncepcji Czachowskiego lokuje też autor syntezy swoje pojęcia, nie uzurpując sobie faktu ich odkrycia. Już w tym miejscu widać, że Chruszczyński podchodzi do zagadnienia w sposób niezwykle uczciwy i ambitny zarazem. Pragnie zmierzyć się z tendencją, która wygodnie ulokowała się w podręcznikach szkolnych, analizach, różnorakich przekrojach, „syntezach” i niejednego literaturoznawcę utwierdziła w przekonaniu, że literatura wskazywanego okresu jest łatwa w opisie i nie nastręcza większych trudności metodologiczno-systematycznych. Ale czy jest to tylko rzucanie się z motyką na słońce i rewindykacja utrwalonych solidarnym murem granic, czy może wnikliwe odczytanie tego, co skazano już na zamknięcie pomiędzy okładkami grubych tomów podręcznikowych? Jak się okaże po lekturze całości, Chruszczyński proponuje spojrzenie, które nie będzie mogło być zlekceważone przez kolejnych badaczy literatury dwudziestego wieku. Chruszczyński zatrzymuje się przy wskazanych prze Czachowskiego tendencjach, ale też je modyfikuje. Ekspresjonizm polski – korzystając z sugestii Cezarego Jellenty (1897) – proponuje nazywać intensywizmem. Zdaniem autora Jellenta już w roku 1897 intuicyjnie wyczuł i zaskakująco precyzyjnie zdefiniował te znamiona nowatorstwa artystycznego, które już wkrótce zaznaczyć się miały w utworach niektórych symbolistów polskich; na jakiś czas zdominowane wpływami niemieckiego ekspresjonizmu, pod koniec lat dwudziestych i w trzydziestych dały znać o sobie w dziełach Witkacego, Schulza, Gombrowicza et consortes, których wówczas nazywano niejednokrotnie neoekspresjonistami, zaś po paru dziesięcioleciach zamianowano kreacjonistami. Z kolei autentyzm jest to dla autora syntezy: wielonurtowy kierunek w literaturze polskiej, skrystalizowany definitywnie w ostatnich latach międzywojennych, charakterystyczny w szczególniejszy sposób dla twórczości generacji nazywanej „pokoleniem 1910” oraz dla pisarzy bliskich jej wiekiem i przeżyciem pokoleniowym. Filozoficzna motywacja autentyzmu jawi się na styku antypozytywistycznych doktryn antropologicznych: humanizmu socjalistycznego, personalizmu młodokatolickiego i wczesnego egzystencjalizmu, poszukujących sensu życia człowieka współczesnego, zagrożonego rosnącą wizją dyktatur autorytarnych. (…) Wspólne znamię literatury autentyzmu stanowi przede wszystkim kategoryczny imperatyw szczerości w imię moralnych obowiązków sztuki, w poczuciu wyjątkowego miejsca w historii, jakie przypada pierwszemu pokoleniu inteligencji polskiej, wyrosłemu w Polsce Niepodległej i odpowiedzialnemu za los dalszych pokoleń jeszcze nie w pełni zintegrowanego narodu. W tym miejscu zamykają się rozważania wstępne i prezentacja metody badawczej, jaką autor ze zdumiewającą konsekwencją zastosuje przy opisie zjawisk literackich wskazanego w tytule okresu. Dodać tutaj zaraz trzeba, że jest to jedynie część pierwsza rozleglejszego dzieła – nosząca tytuł Na fali przyboju.

W czterech kolejnych rozdziałach przygląda się Chruszczyński poezji omawianego okresu. Zaczyna od niezwykłej erupcji twórczej w latach 1917–1925 i wskazuje na niezwykle trafne sądy Jana Stura, który dostrzegał w poezji tamtego czasu znamienne współbrzmienie przeciwieństw – harmonia discordantium. Wyrazem tego współbrzmienia była wczesna twórczość Juliana Tuwima i wyraźne w niej – obok innych – tendencje intensywistyczne. Wskazuje też autor syntezy na ekspresjonistyczny charakter wierszy Antoniego Słonimskiego i formułuje w stosunku do nich następujące uściślenia: Po pierwsze najmniej tam dionizyjskiego upojenia, zaś więcej od razu skłonności do afirmacji apollińskiej. Po drugie najmniej tam skłonności do poetyki krzyku (…), zaś więcej od razu skłonności do refleksji intelektualnej. Po trzecie natomiast, choć koneksjami rasowymi nie różni się przecież Antoni Słonimski od Tuwima czy Lechonia, najsilniej zaznaczona zostaje szczególna sytuacja podmiotu lirycznego jako Europejczyka, nawet właśnie kosmopolitycznego globtrotera, ale skomplikowana rozterkami Żyda we współczesnym świecie. Zarówno Tuwim, jak i Słonimski są dla Chruszczyńskiego autorami, którzy znakomicie lokują się w jego dwunurtowym opisie zjawisk literackich i wykazują w swoim opisie świata poetycką harmonię przeciwieństw. Na Tuwimie i Słonimskim poezja tamtego okresu się nie kończy, dlatego autor wskazuje jeszcze trzy nazwiska: Kazimierza Wierzyńskiego, Jarosława Iwaszkiewicza i Emila Zegadłowicza.  I tutaj opis jest zdumiewająco konkretny i funkcjonalny i świetnie lokuje twórczość wskazanych poetów w rekreowanej tendencji. Podobnie z Lechoniem, podobnie – przy założeniu stopniowego poszerzania perspektywy – z nowatorami formalnymi: Tytusem Czyżewskim, Brunonem Jasieńskim, Anatolem Sternem. Wszyscy oni dają się znakomicie opisać przy zastosowaniu tego rodzaju ekspresjonistycznego narzędzia badawczego i wszyscy – o paradoksie poezji – lokują się w tych samych intensywistycznych ramach, jakby na ich sztuce duch czasu wycisnął takie samo znamię. Rozdział kolejny – zatytułowany  Koneksje – ustawia twórczość skamandrytów w kontekście dokonań artystycznych twórców starszych. Leopold Staff jest tutaj krytykowany, ale też wskazuje się jego powinowactwa ze skamandryckim witalizmem. Także u Leśmiana jest intensywizm według Chruszczyńskiego  dominującym znamieniem. Autor nie pomija też Józefa Wittlina jako wyraziciela wskazywanej tendencji, ale więcej miejsca w swoich analizach poświęca Kazimierze Iłłakowiczównie, Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, Jerzemu Liebertowi i Władysławowi Broniewskiemu. W tych – z konieczności – syntetycznych prezentacjach pokazuje badacz, że wskazana w rozważaniach wstępnych tendencja była wyrazista i krzewiła się w różnych postaciach, dostrzegalna była na różnych poziomach penetracji lirycznych, odbijała się szerokim echem, zarówno w twórczości prawodawców poetyckich tamtego czasu, jak i debiutantów, twórców wchodzących dopiero do kultury. Można by się tutaj sprzeczać z Chruszczyńskim o dobór poszczególnych wierszy egzemplifikujących, ale przecież tego rodzaju ilustracja zawsze będzie dyskusyjna. Dla prezentowanej tendencji wybrane wiersze są reprezentatywne i znakomicie oddają zamysł autorski.

Rozdział kolejny poświęcony został awangardzie i poetom Zwrotnicy. Według badacza dzieje grupy literackiej, która przeszła do historii literatury jako Awangarda Krakowska i stworzyła fundament dla szeroko rozumianej szkoły liryki awangardowej w Polsce, zamykają się pomiędzy wystąpieniami Tadeusza Peipera w pierwszej serii „Zwrotnicy” w latach 1922-23, a swoistym podzwonnym na kartach Poezji integralnej Jana Brzękowskiego w roku 1933. Także to ugrupowanie i tacy poeci, jak Jalu Kurek, Julian Przyboś, Tadeusz Peiper i Jan Brzekowski mieszczą się – zdaniem badacza – w nadrzędnie rozumianym nurcie literatury intensywistycznej. Otrzymujemy zatem analizę i wskazania w tym właśnie duchu, a na plan pierwszy wysuwają się narracje na temat autora Nowych ust, autora Śrub i twórcy Tętna. Twórczość Kurka i Ważyka raczej widzi Chruszczyński na marginesie głównego nurtu intensywistycznego i obdarza je notami negatywnymi, a Ważykowi dostaje się nawet tak: Do trwałych osiągnięć Awangardy Krakowskiej nie wnosi niestety Adam Ważyk literalnie nic (…). W rozdziale kolejnym  – zatytułowanym tak jak debiutancki tomik  Poranek goryczy – otrzymujemy analizę i diagnozę poezji Mariana Czuchnowskiego. I tutaj autor pracy umiejscawia to doświadczenie poetyckie w obrębie charakteryzowanego nurtu, bo to na tej twórczości zamyka się trzecie dziesięciolecie i otwiera czwarte, a pojawiające się w niej akcenty są charakterystyczne dla całego nurtu i zarazem na tyle indywidualne, by wyodrębnić je z niego. Nie może przy tej okazji zabraknąć innych poetów Kwadrygi – Aleksandra Maliszewskiego i Władysława Sebyły, zapomnianego, tutaj negatywnie ocenianego,  Stanisława Ciesielczuka i znacznie pozytywniej odczytywanego – Stanisława Ryszarda Dobrowolskiego. Pozytywnie wartościuje też Chruszczyński i umieszcza w ciągu swoich rozważań twórczość Stefana Flukowskiego, autora zapomnianego z jednej strony, a jednak dziwnie często pojawiającego się w licznych nawiązaniach poetyckich i wspomnieniach prawodawców pokolenia. Nie za wiele publikował w opisywanym okresie Gałczyński, z tego też powodu traktuje go autor syntezy marginalnie, aczkolwiek nie pomija. Są też przybliżenia poezji Wawrzyńca Czereśniewskiego, Mariana Piechala oraz klasycyzujących twórców: Romana Kołonieckiego, Stefana Napierskiego, Światopełka Karpińskiego i Mieczysława Jastruna. Spośród ostatnich wymienionych tylko dwaj ostatni doczekali się u autora pozytywnej opinii. Od tych jednakże nawiązań ciekawsze w książce Chruszczyńskiego są syntetyczne sądy na temat twórczości Józefa Czechowicza. Twórca ten wydaje się chylić ku tendencji autentystycznej i zanurzać się w apoteozie, choć ów podziw i miłość do świata prowincjonalnego raz po raz zakłócane są instynktownymi skurczami przerażenia. Dopiero od „ballady z tamtej strony” (1932) poczynając ukształtuje się bowiem katastroficzny intensywizm, zresztą nie sensu stricto przecież, bo dzieło Czechowicza, widziane jako całość, uznać chyba trzeba za pierwszą w naszej poezji, nie do końca zrealizowaną próbę syntezy intensywizmu i autentyzmu. próbę syntezy, którą zrealizuje dopiero sztuka Krzysztofa K. Baczyńskiego i Tadeusza Różewicza oraz ich kontynuatorów z „pokolenia Współczesności”. Rozważania w tym rozdziale zamykają ostateczne uściślenia na temat poezji Czuchnowskiego i powrót do metafory „poranka goryczy”, która jest zarazem wyraźną zapowiedzią dalszych rozważań, które zapewne pojawią się w tomie następnym. Książka Chruszczyńskiego wyróżnia się niezwykle rygorystyczną konstrukcją i prezentuje tylko te zjawiska, tendencje, które miały wpływ na kształtowanie się postaw poetów we wskazanym w tytule okresie. Przy tego rodzaju nastawieniu, „odsiew” musiał być znaczny, ale – jak pokazuje to rozprawa – dał on znakomite efekty. Powstała bowiem monografia śmiało mogąca konkurować z „tradycyjnymi” opisami poezji dwudziestolecia międzywojennego (i poezji późniejszej), dająca jasną wykładnię, proponująca jej konkretny kształt i nadająca właściwy wymiar poszczególnym osobowościom, autentycznym osiągnięciom poetyckim. Można się spierać z autorem czy rzeczywiście tak wysoko należy lokować twórczość Czuchnowskiego, czy Śliwonik jest lepszy od Grochowiaka, można też toczyć boje o wybór wierszy Tuwima, Staffa czy Peipera, ale przecież każda tego rodzaju próba narażona będzie na krytykę. Jak każde wartościowe zjawisko w polskiej literaturze, poezja lat 1918 – 1956 stale podlega mechanizmom weryfikacji i generuje spory, dyskusje, nowe rozstrzygnięcia. Znakomicie w ten ciąg weryfikacji i uogólnień wpisuje się synteza Andrzeja Chruszczyńskiego.

__________
Andrzej Chruszczyński, Intensywizm i autentyzm (1918-1956), Wyższa Szkoła Pedagogiczna, Bydgoszcz 1918, s. 188.

1 komentarz

  1. Robert Twardowski said,

    2010/01/20 @ 23:50

    Tak, byłem uczniem Prof. przez kilka lat i miałem z nim fantastyczny kontakt. To był bardzo mądry człowiek z olbrzymią wiedzą.
    Dobry Boże strzeż jego duszy.


Dodaj komentarz