PO DESZCZU

W chilijskim Valparaiso

Po szarym, deszczowym dniu i długiej pracy przy komputerze, wyszedłem po dwudziestej do sklepu, oddalonego od mojego domu o kilkaset metrów. Ulewa nagle ustała i na niebie pojawił się błękit, a w dali, od strony zachodniej, nad miastem i jego wieżami, zaczęły tężeć pastelowe kolory: róż i amarant, fiolet i złoto, granat i czerń. Szedłem dziarsko i jak zwykle w takich razach i myślałem o swoim życiu. O tym ile się w nim wydarzyło i o specjalnych darach, które od niego otrzymałem – sumując dobre i złe chwile, wracając do momentów centralnych dla kolejnych etapów, uśmiechałem się sam do siebie. Ten mały chłopiec z podwórka przy ulicy Szubińskiej 33, ten szkrab przyglądający się ptakom i ludziom, pojawił się w wielu zjawiskowych miejscach świata, wychował syna i córkę, napisał i opublikował blisko sto książek, namalował sporo obrazów, stworzył obszerny album surrealistycznych rysunków, wypromował ponad trzystu magistrów i licencjatów, wydawał książki i redagował periodyki, a nade wszystko żył, przeglądając się w oczach pięknych kobiet, ściskając dłonie wspaniałych mężczyzn, uprawiając sporty i rosnąc w siłę. Ozoniczne powietrze powodowało, że oddychałem pełną piersią, czując się szczęśliwy i spełniony, za nic mając kłopoty, oszustwa i problemy czynnego życia. Właśnie uzyskałem wiek emerytalny i mogę spokojnie uporządkować to, co zrobiłem, a jeśli dorzucę jakieś kolejne osiągnięcia, to jeszcze bardziej urosnę w szlachetną dumę. Taka jest natura naszego świata, że stają nam na drodze żenujące kanalie, potwory w ludzkim ciele, ale siła człowieka polega na tym, że omija oślizłe rafy i ciągle mknie do przodu. W zamian za to dostaje od życia świetliste chwile nad brzegami oceanów, w rozwidleniach wielkich rzek, na szczytach gór i w zielonych dolinach, w kabinach wielkich odrzutowców i w wagonach szybkiej kolei, mknącej ku nowym dniom, cudownym dźwiękom i barwnym obrazom. Za każdym razem był to ten sam chłopiec, który urodził się u końca lat pięćdziesiątych dwudziestego wieku, zdobywał pierwsze doświadczenia, uczył się i studiował, zapisał tysiące stron i pozostawił po sobie wyrazisty ślad. Za każdym razem była to ta sama wrażliwość, pulsująca żywa wyobraźnia i chęć manifestowania siebie – na boiskach piłkarskich, na siłowniach, na ringach i matach, w światowych uniwersytetach i podczas międzynarodowych festiwali literackich. Zawsze ten sam…         

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: