Choć wszystko wokół przygasa, trzeba przypominać momenty świetliste… Pod koniec maja 2018 roku byłem w Szanghaju, gdzie przeżyłem wiele takich chwil. Przez kilka godzin – od zachodu słońca do zmroku – chodziłem nabrzeżem rzeki Huangpu Jiang i rozkoszowałem się magią zjawisk, które rozgrywały się przede mną. Wysokie wieżowce dzielnicy Pudong były jak pomniki ludzkości podążającej do przodu i nieustannie się rozwijającej. Ale powolne przesuwanie się statków i barek, zapalanie się i gaśnięcie wielkich neonów, miało też w sobie coś z kosmicznego tańca swobodnych bytów i potwierdzało nieuchronność odwiecznej metamorfozy.
Skomentuj