Pierwsze miesiące roku to czas zmiennej pogody, mrozu i wiatru, paru dób cieplejszych i znowu napastliwego chłodu. Krótkie dni pełne są szarości, sinych oparów i mlecznych mgieł, pojawiającego się nagle i szybko topniejącego śniegu albo lodowatego deszczu. Ratunkiem w takim czasie jest ciepły dom i praca w pokoju wypełnionym książkami, obrazami i grafikami, a nade wszystko gorąca herbata, kawa i muzyka dolatująca z głośników. Praca literacka jest moim wielkim błogosławieństwem, a stabilność życiowa tego momentu pozwala mi realizować kolejne projekty, czasem zakrojone na szeroką skalę. To także czas porządkowania i przygotowań do kolejnych podróży, chwile niepowtarzalne, wieńczone wydrukami kolejnych tekstów i książek. Od czasów młodzieńczych słucham wiele muzyki klasycznej i teraz też rozbrzmiewają w moim pokoju koncerty uroczyste Georga Philippa Telemanna. Ostatnio znowu upodobałem sobie muzykę barokową, a nowością są utwory wokalne epoki, szczególnie te wplecione w większe kompozycje. Piękne dźwięki stają się kontrapunktem dla zamglenia, ledwie widocznego słońca i braku witaminy D, ale też tworzą klimat, przydają energii, wnoszą do życia harmonię i ład.
Skomentuj