Na Florydzie, w Miami, wspaniały triumf Agnieszki Radwańskiej, która wygrała turniej tenisowy, zaliczany do najważniejszych na świecie. To zarazem wielki sukces polskiego tenisa i naszego sportu, który jest ostatnio zdecydowanie w defensywie. Polka pokonała utytułowaną Marię Szarapową i zrobiła to w sposób konsekwentny, a zarazem subtelny. Zaczyna utrwalać się styl Agnieszki, którego wyznacznikami są spokój, inteligencja i ogromne umiejętności w zakresie operowania rakietą. Dodajmy do tego wyczucie kortu i mądre podejmowanie ryzyka, tylko w określonej mierze. To jakby studiowanie, kortu, piłki i zachowań kolejnych rywalek, to prawdziwy wykład na temat tego, jak należy grać. Śledziłem z uwagą mecz, ale też – gdy realizatorzy pokazywali fragmenty bajecznej Florydy – przypominał mi się mój pobyt w tym miejscu w 2008 roku. Pogoda była podobna, piękne słońce i solidne powiewy wiatru, a do tego majestatycznie poruszające się liście palm, leciutko chwiejące się kruche kwiaty hibiskusów i mnóstwo ptactwa. Piłki Agnieszki Radwańskiej trafiały idealnie w zaplanowane przez nią miejsca kortu, a ja raz po raz przypominałem sobie wyprawy chodnikami po półwyspie, przysiadanie w parkach i przystawanie nad brzegiem błękitnych zatok. Od samego początku byłem przekonany, że Polka wygra, ale przecież w kobiecym tenisie wszystko jest możliwe i nawet dumna liderka światowych rankingów pożegnała się z turniejem. Tym bardziej cieszy sukces naszej dziewczyny – tak trzymać pani Agnieszko…
Skomentuj