PIERWOTNA ENERGIA

Zbigniew Gordziej jest poetą bystrej obserwacji i nieustannego czuwania w  obliczu niedookreślonej, zaskakującej i trudnej do zaakceptowania teraźniejszości. Droga przez  życie przypomina wspinanie się w górach, pokonywanie coraz trudniejszych przejść, omijanie zagrożeń i niepewnych półek skalnych. To jest zawieszenie nad  istnieniem i nad śmiercią, to nieustanne balansowanie na niewidzialnej linie, która w każdej chwili może pęknąć albo wypaść z uchwytu. Metaforyka górska i taternicza jest bardzo ważna dla tego autora, który często wchodzi na szlaki pomiędzy graniami, przemierza niecki dolin i staje na szczytach. Szuka tam szerokiej perspektywy i próbuje ogarnąć wzrokiem dalekie krajobrazy, rozległe obszary ludzkiego bytowania. Pojawiając się po jakimś czasie w górach, mówi: Wróciłem do Was/ niczym pies myśliwy/ zmęczony nagonką życia. Tonacja zmęczenia jest tutaj wyrazista, ale też są liczne próby uspokojenia pędzących wciąż do przodu dni, jest wiara, że można zdobyć wiedzę o sobie i o świecie, wrócić myślą do korzeni. Podziękowanie w wierszu brzmi wtedy prawdziwie i poszerza poetycką penetrację o przestrzenie imaginacyjne: Dziękuję za każdą chwilę/ podarowanej mi dawno temu – wyobraźni/ Nisko się kłaniam wysokopiennym skałom/ Na niebie zaznaczam/ symbol dziękczynienia/ Wędrówka po latach niebytności/ staje się modlitwą spragnionych stóp. Element sakralny jest tutaj bardzo ważny, bo przydaje słowu energii pierwotnej, takiej samej jak ta zaklęta w skałach i głazach, w mocy rozżarzonej materii, która kiedyś przecież spotka się z wrażliwą wyobraźnią. To są próby dotknięcia niemożliwego, odważne wskazania nadużyć i wykroczeń, ale przede wszystkim są to wiersze układające się w filozoficzny ciąg znaczeń, zaakcentowany we wcześniejszych tomach i konsekwentnie realizowany w nowych utworach .

W procesie konstrukcji dzieła poezja współczesna często sięga po aforystyczne elementy, wykorzystuje zwięzłość i obrazowość skrótów myślowych. Gordziej jest mistrzem takich stylizacji i często potrafi stworzyć wiersz, który jest syntezą pojęć pierwiastkowych, tak jak w przypadku przemocy, która: nie wymaga koncesji/ jest łatwo dostępna/ nic nie kosztuje/ pojawia się/ i zadomawia na dobre/ gotowa smagać każdego/ Ciosy zadaje z premedytacją/ wierzy że unicestwi tłumy/ syci się rozpaczą/ szpera w życiorysach/ Kiedyś przypisana władzy/ teraz sprywatyzowana/ na szeroką skalę/ liczy na znaczący łup. Jakże błyskotliwe jest owo końcowe przeniesienie dyskursu w rejony utylitarne, ku prawdziwemu życiu, które nie znosi zbytnich metaforyzacji. Przemoc pojawia się w świecie jako antyteza dobra i myśli, a poezja bytuje w regionach nieustannie odnawianych pozytywną energią. Nawet jeśli jest buntownicza, nawet jeśli mówi o drastycznych zdarzeniach, w pointach, w złożeniach metaforycznych podąża ku światłu, pragnie odsłaniać to, co zakryte, to co jest elementem struktury. Gordziej odtwarza w wierszach budowę świata i próbuje znaleźć w nim swoje miejsce, nieustannie analizuje i dopełnia głębszym sensem złożoność rzeczywistości, a potem namawia czytelnika by także był czujny: Czytaj drzewa/ sylabizuj mchy/ skrzydłami ptactwa rysuj mapę epoki/ z soków gleby wypij zapach/ pomnóż go kroplami deszczu/ a wyjdziesz z kniei/ z jasnym czołem czasu/ gotowy na pokochanie człowieka. To jest humanizm rozumiejący trud istnienia, to jest myśl wspomagająca każdego, kto zechce wraz z nim ruszyć na ten szlak. Jakże wymowne i symboliczne jest zdjęcie poety, zamieszczone na odwrocie książki, człowieka  stojącego na przełęczy górskiej, otoczonego dalekimi szczytami we mgłach, ale jakże blisko przepaści.

Książki mają swoje drugie dna i tutaj daje się też je wyodrębnić, wskazać je pomiędzy głębiami znaczeń i obrazów. To jakże przejmująca ludzka samotność – osobność wobec ogromów i bezduszności świata, to zagubienie w tłumie i świadome pozostawanie w oddaleniu. Gordziej wiele rozumie z czasu, który został mu dany, ale też zauważa, że kurczy się dramatycznie zasób dni i godzin, a wszystko razem ginie w zawodnej pamięci. Ona miała nas wspierać, ale też ona bywa pierwszym znakiem dobrowolnej eutanazji:  Podąża za granicę świadomości/ nie chce być na postronku życia/ kiedyś skora do trwania/ błyskotliwa/ dobrze radziła sobie/ z grudami dni codziennych/ (…) Pamięć to znikający punkt/ który ocienioną drogą podążą ku osamotnieniu. Człowiek próbuje utrwalić swój byt, uchwycić go w momencie kształtowania się i zastygnięcia w pięknej formie, ale czas znosi wszelkie proporcje i nie pozwala zatrzymać się ani na chwilę. Jesteśmy wszakże tak samo ulotni i niedookreśleni jak nasza pamięć, a to co wydaje nam się trwałym fundamentem podlega licznym ograniczeniom. Zyskując wiedzę, zdobywając nowe doświadczenia tracimy cząstkę samych siebie, gubimy naznaczony nam czas – jakże konkretna i właściwa jest tutaj symbolika akwatyczna: Zanurza się życie/ co dnia głębiej/ w poszukiwaniu szlachectwa/ kamieni/ bursztynowych spełnień/ Ciekawość zachłannie/ penetruje głębię/ W przepływie czasu chwytamy się/ wodorostów podstępu/ raf niezrealizowanych obietnic/ skał niespełnienia/ Kiedy sięgamy dna/ na powierzchnię wypływa/ żal straconych sekund. Taką ontologię wyznaje ów poeta i tak rozumie byt w ciągu metamorfoz i nieuchronnych zatrzymań, tak widzi swoje podążanie i próby utrzymania się na powierzchni istnienia. Warto czytać wiersze Zbigniewa Gordzieja, bo są one esencjonalne i głęboko zakorzenione w ludzkim doświadczeniu bytu – warto zagłębiać się w jego światy, bo są one tak samo prawdziwe jak granitowe otoczaki i toń Morskiego Oka. Głęboko ludzkie i prawe, pełne wiedzy i goryczy…

 ________________

Zbigniew Gordziej, W oceanie sekund, Libra, Poznań 2010, s. 46.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: