DAWNE DNI…

Coraz częściej wracam myślą do moich dni, spędzonych na Osiedlu Błonie, w Bydgoszczy. Ileż świętych chwil tam przeżyłem, ile meczy w piłkę nożną i hokeja rozegrałem. Tyle było wypraw do lasu, do niedalekiej strzelnicy wojskowej, nad kanał bydgoski i na pobliskie cmentarze. Zdarzało się przez wiele godzin siedzieć na drzewach morwowych, okalających dwie nekropolie i zajadać się kwaskowatymi owocami. Były też dni, gdy jeździłem rowerem po osiedlu, odbywałem z kolegami wyprawy do Trzcińca, na basen przy ul. Nakielskiej, do Solca Kujawskiego, Białych Błot, Myślęcinka, a nawet do Torunia. Jakże szczęśliwe było wtedy moje ciało, płuca regularnie natleniały krew czystym powietrzem, potrafiłem szybko biegać i pływać w Brdzie, w pobliskich jeziorach, starczało sił na wędrówki dalekie i bliskie. Szczególnie zapamiętałem smak ozonu po wielkich ulewach i zapach sosen, gdy wdychałem powietrze i cieszyłem się z wychodzącego zza chmur słońca. Był jakiś wewnętrzny rytm moich działań, jakieś echo dalekiego uderzania w werbel i kotły, a może po prostu czułem pulsowanie krwi, obiegającej tysiące razy przestrzeń żył i naczyń. Słuchałem muzyki zespołów Led Zeppelin, Slade i Black Sabath, ale też zaczynałem poznawać wielkie kompozycje muzyki poważnej – V symfonia Beethovena i utwory Bacha, Vivaldiego, Telemanna zaczęły rozbrzmiewać w moim niewielkim pokoju. Na ścianach wisiały wtedy fotografie Johna Lennona, Chè Guevary i mojej dziewczyny – Aliny Marii, którą kochałem sercem czystym i pełnym nadziei na wspólną przyszłość. Mijały lata i czas zaczął przyspieszać, koledzy i koleżanki popełniali samobójstwa lub rozjeżdżali się po świecie, powoli rozpadała się wspólnota i zaczynał się dla mnie nowy czas. Studia polonistyczne, rozstanie z Marią i pierwszy tomik wierszy, pojawienie się grupy literackich rówieśników, jakieś bachanalia, jakieś bezsensowne działania, niepotrzebne doświadczenia… i praca. Zawsze energiczna, setki, tysiące godzin przy maszynie do pisania, a potem przy komputerze. Czy to, że wspominam, rozrzewniam się i wracam myślą do przeszłości, jest oznaką starzenia się, czy może tylko tęsknię do dawnych dni? Nie wiem, tak mnie jakoś naszło…

Dodaj komentarz